Pikietę zorganizowali związkowcy z Lubelskiego Węgla Bogdanka i spółek odpowiadających za elektrownie w Kozienicach i Połańcu.
Górnicy z Bogdanki przyjechali do Warszawy 19 autokarami, a także prywatnymi samochodami. Z samej lubelskiej kopalni protestowało ponad 1000 osób.
Były race i głośne okrzyki przeciwko Zielonemu Ładowi. Nie brakowało też transparentów z hasłami, jak „Dziś brak dialogu, jutro brak prądu”.
Bo właśnie brak rozmów na temat planów dotyczących kopalni w Bogdance oraz elektrowni w Połańcu i Kozienicach był powodem protestu.
Jak mówili dzisiaj związkowcy, to zarząd Enei wyprowadził górników i energetyków na ulice, bo nie chciał z nimi rozmawiać o przyszłości Bogdanki, Połańca i Kozienic, a dopiero dzisiaj w Enei powołano sztab kryzysowy.
Manifestacja odbyła się przed siedzibą Ministerstwa Aktywów Państwowych, bo ten resort powołał zespół do spraw wydzielenia aktywów węglowych ze spółek energetycznych.
W czasie protestu związkowcy zostali zaproszeni do środka gmachu, gdzie wręczyli petycję wiceministrowi aktywów państwowych Robertowi Kropiwnickiemu, który zaprosił stronę społeczną do dalszych rozmów.
Związkowcy uznali to za początek dialogu i efekt dzisiejszej manifestacji.
Dlaczego protestują? - Jako przedstawiciele załogi chcemy uczestniczyć w pracach zespołu ds. wydzielenia aktywów państwowych, a obecnie czujemy się pominięci w procesie planowanej transformacji energetycznej - mówili na konferencji prasowej dzień przed pikietą związkowcy z LW Bogdanka.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.