reklama
reklama

Łęczna: Ruszył proces w sprawie katastrofy, w której zginęły cztery osoby. "W busie byli zakleszczeni ludzie, wołali pomocy" [ZDJĘCIA]

Opublikowano:
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Informacje łęczyńskie Kierowca ciężarówki Mirosław W. odpowiada za nieumyślne spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym, w której zginęły cztery osoby. Według śledczych to z powodu wykonanego przez niego manewru wyprzedzania osobowe renault zderzyło się z busem. - Nie przyznaję się - podtrzymał w sądzie 63-latek.
reklama

2 sierpnia ub.r. Mirosław W. jechał ciężarową scanią połączoną z naczepą-wywrotką. Jechał z miejscowości Czułczyce do Bogdanki, skąd miał przywieźć urobek z kopalni.

Do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło na drodze krajowej nr 12 w miejscowości Lechówka w powiecie chełmskim. Jak ustalili śledczy, w pewnym momencie prowadzona przez 63-latka ciężarowa scania wyjechała na lewy pas i zaczęła wyprzedzać znajdujące się przed nią pojazdy. Śledztwo wykazało, że z naprzeciwka nadjeżdżało renault scenic, prowadzone przez Tadeusza Ś. Tymczasem kierowca scanii miał kontynuować manewr.

Zdaniem prokuratora kierowca renault ratował się przed zderzeniem gwałtownie zjeżdżając na pobocze, po czym stracił panowanie nad pojazdem i zderzył się z nadjeżdżającym z naprzeciwka busem rejsowym. Mirosław W. jak gdyby nigdy nic miał pojechać dalej. Kierujący renault Tadeusz Ś. i Izabela K., jedna z pasażerek busa, zginęli na miejscu. W październiku, kilka tygodni po zdarzeniu, w szpitalach zmarli Henryk T. i Małgorzata K. - kolejna dwójka pasażerów busa.

W Sądzie Okręgowym w Lublinie w środę, 27 lipca, ruszył proces Mirosława W. Został doprowadzony on do sali rozpraw z aresztu, był skuty w kajdanki, pilnowało go dwóch policjantów.

- Nie przyznaję się - potwierdził swoje dotychczasowe stanowisko, po czym odmówił składania wyjaśnień.

Wyjaśnienia składali za to świadkowie: m.in. dwóch współpracowników Mirosława W., którzy tego dnia jechali dwoma innymi ciężarówkami na tej samej trasie.

- Człowiek był w samochodzie, obok auta leżał silnik. Wśród świadków była ratowniczka medyczna. Położyliśmy tego mężczyznę na plecy, zaczęliśmy robić mu masaż serca. Był siny, z ust i nosa płynęła mu krew. Miał połamane żebra. W busie po drugiej stronie jezdni byli zakleszczeni ludzie, wołali pomocy - zeznał jeden ze świadków.

WIĘCEJ W NAJBLIŻSZYM WYDANIU GAZETY "WSPÓLNOTA", DOSTĘPNYM W PUNKTACH SPRZEDAŻY OD 2 SIERPNIA

 

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama