Boją się dzieci i dorośli
W niedzielę, 26 maja, młoda mieszkanka bloku przy ulicy Gwarków 4 w Łęcznej szła klatką schodową wraz z siedmioletnią córką, która nagle zerwała się do ucieczki. - Córka krzyczy: mysz albo szczur! Też go zobaczyłam. Ogon miał podniesiony do góry – opowiada kobieta.
- Teraz córka pyta: "mamo, a jak on na mnie skoczy?". Wieść o zaistniałej sytuacji niestety rozniosła się bardzo szybko i dzieci z naszej klatki są wystraszone, nie chcą same wyjść przed blok, bo tu biegają szczury – dodaje.
Przed blokiem stoi ławeczka. - Ale ludzie boją się na niej usiąść, bo nie wiadomo, z której strony szczur wyskoczy – mówi starszy mieszkaniec bloku, który chodzi o dwóch laskach i obawia się, że nie byłby w stanie obronić się przed atakiem intruza.
Zarządcą bloku przy Gwarków 4 jest Spółdzielnia Mieszkaniowa im. Stefana Batorego w Łęcznej. Jak poinformował nas wczoraj (5 czerwca) prezes spółdzielni, Mariusz Fijałkowski, deratyzacja została przeprowadzona 29 maja.
Prezes dodał, że było dzień po zgłoszeniu, przez wynajętą firmę zewnętrzną. A protokół z przeprowadzonej akcji został przekazany sanepidowi.
W piwnicy jest wyłożona trutka na szczury, ale mieszkańcy chcieliby też, żeby spółdzielnia zabezpieczyła (zalepiła) tam wszystkie szczeliny.
Należy podkreślić, że nie była to pierwsza akcja zwalczania szczurów w tym bloku, a gryzonie przy Gwarków 4 nie są od dziś, ponieważ drapanie intruza słyszała już 1,5 roku temu inna mieszkanka tej klatki. Mieszka na czwartym pietrze, szczur przedostał się do jej lokalu przez wentylację.
Kotkę dziabnął w ucho
W tym roku szczury przypomniały o sobie w marcu, kiedy to kobieta zobaczyła intruza w swojej łazience.
- Zauważyliśmy go w nocy z 7 na 8 marca. Wyskoczył z miski sedesowej i podczas weekendu przegryzł gumę łącznikową. Ja go nazwałam "zwiadowca", bo pewnie sprawdzał teren dla swoich kolegów. Moja kotka próbowała z nim walczyć, ale została ugryziona w ucho – opowiada kobieta, która tego samego dnia prosiła o pomoc spółdzielnię.
- Na weekend dali nam buteleczkę ze 100 ml płynu niewiadomego pochodzenia bez etykiety i tak nas z tym zostawili. Dopiero po mojej kolejnej interwencji spółdzielnia przeprowadziła "odszczurzanie", ale po tygodniu szczur wrócił. I taka to była skuteczna deratyzacja, że w końcu sama złapałam go na lep kupiony w markecie – dodaje i pokazuje zdjęcie złapanego gryzonia.
Mężczyznę ugryzł w palec
Innego mieszkańca bloku szczur ugryzł w palec. - Miał przerwany naskórek i krwawiącą ranę. Dostał jedną dawkę szczepionki przeciwtężcowej i cztery dawki przeciwko wściekliźnie, które będzie musiał powtarzać co kilka lat. Oddział zakaźny zawiadomił o sprawie sanepid w Łęcznej – mówi osoba z rodziny mężczyzny. - Do pogryzienia doszło na skutek rażącego zaniedbania spółdzielni, które zostawiło nas samych z problemem - uważa.
A pani, do której szczur dobijał się 1,5 roku temu i w końcu na własną rękę zamówiła "odszczurzanie" w mieszkaniu podsumowuje: - Przychodzą do nas regularnie pisma o podwyżkach opłat. Nie wierzę więc, że spółdzielnia pobierając tak wysoki czynsz nie ma budżetu na to, żeby zamówić firmę deratyzacyjną z prawdziwego zdarzenia, która znajdzie źródło tych gniazd i te szczury wyeliminuje.
- Z porządnym sprzętem i kamerami termowizyjnymi do wykrycia gniazd szczurów. Mamy XXI w., a nie XVII w. – dodaje jej sąsiadka.
Mieszkańcy mają też przypuszczenia, dlaczego szczury upodobały sobie ich blok. Są w nim tzw. galery, czyli długie korytarze, które przed laty były otwarte, a dziś są zabudowane. - Mieszka tu dużo starszych ludzi, którzy wyrzucają przez okna na galerach resztki jedzenia i w ten sposób ściągają szczury, ponieważ mamy węzeł ciepłowniczy przy bloku i tam gryzonie mają swoje gniazda. Ostatnio widziałem nawet udka kurczaka. Szczury biegają sobie po trawnikach i wyjadają to, co ci ludzie wyrzucają – mówi jeden z mieszkańców.
Prezes spółdzielni: Zareagowaliśmy natychmiastowo
Mariusz Fijałkowski mówi, że zawsze szybko reagował na zgłoszenia o szczurach w bloku przy Gwarków 4.
- Interwencję podjęliśmy natychmiast, po tym jak dowiedzieliśmy się o incydencie. Poprzednio również zadziałaliśmy natychmiastowo. Nie jest prawdą, że nie reagowaliśmy na zgłoszenia. Przeprowadzona została deratyzacja wykonana przez firmę zewnętrzną. Była to już czwarta deratyzacja w tym bloku w ciągu kilku ostatnich miesięcy – mówi Mariusz Fijałkowski, prezes SM im. St. Batorego w Łęcznej.
- Deratyzacja została przeprowadzona starannie i kompleksowo. Dodatkowo w tym bloku została przeprowadzona dezynsekcja. Niestety nawet najbardziej skuteczna deratyzacja nie powstrzyma w 100 proc. gryzoni, które przedostają się do bloku oraz piwnic przez otwarte drzwi do klatek schodowych. Spółdzielnia również nie ma wpływu na zachowanie niektórych lokatorów wyrzucających w okolicach bloku resztki jedzenia, co oczywiście zwabia gryzonie. Problem szczurów dotyczy całego miasta, nie tylko tego bloku czy Spółdzielni Batory - dodaje.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.