reklama
reklama

Łęczna: Szczur wystraszył dziecko na klatce schodowej, a wcześniej pogryzł w domu mężczyznę

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Informacje łęczyńskie- Jesteśmy niewolnikami szczurów! - mówią mieszkańcy bloku przy ulicy Gwarków 4 w Łęcznej. Było tu już kilka akcji deratyzacyjnych, ale gryzonie znów dały o sobie znać. Zarówno prezes spółdzielni, jak mieszkańcy przyznają, że to część lokatorów zwabia szczury pod ten blok.
reklama

Boją się dzieci i dorośli

W niedzielę, 26 maja, młoda mieszkanka bloku przy ulicy Gwarków 4 w Łęcznej szła klatką schodową wraz z siedmioletnią córką, która nagle zerwała się do ucieczki. - Córka krzyczy: mysz albo szczur! Też go zobaczyłam. Ogon miał podniesiony do góry – opowiada kobieta.

- Teraz córka pyta: "mamo, a jak on na mnie skoczy?". Wieść o zaistniałej sytuacji niestety rozniosła się bardzo szybko i dzieci z naszej klatki są wystraszone, nie chcą same wyjść przed blok, bo tu biegają szczury – dodaje.

Przed blokiem stoi ławeczka. - Ale ludzie boją się na niej usiąść, bo nie wiadomo, z której strony szczur wyskoczy – mówi starszy mieszkaniec bloku, który chodzi o dwóch laskach i obawia się, że nie byłby w stanie obronić się przed atakiem intruza.

reklama

Zarządcą bloku przy Gwarków 4 jest Spółdzielnia Mieszkaniowa im. Stefana Batorego w Łęcznej. Jak poinformował nas wczoraj (5 czerwca) prezes spółdzielni, Mariusz Fijałkowski, deratyzacja została przeprowadzona 29 maja.

Prezes dodał, że było dzień po zgłoszeniu, przez wynajętą firmę zewnętrzną. A protokół z przeprowadzonej akcji został przekazany sanepidowi.

W piwnicy jest wyłożona trutka na szczury, ale mieszkańcy chcieliby też, żeby spółdzielnia zabezpieczyła (zalepiła) tam wszystkie szczeliny. 

Należy podkreślić, że nie była to pierwsza akcja zwalczania szczurów w tym bloku, a gryzonie przy Gwarków 4 nie są od dziś, ponieważ drapanie intruza słyszała już 1,5 roku temu inna mieszkanka tej klatki. Mieszka na czwartym pietrze, szczur przedostał się do jej lokalu przez wentylację.

reklama

Kotkę dziabnął w ucho

W tym roku szczury przypomniały o sobie w marcu, kiedy to kobieta zobaczyła intruza w swojej łazience.

- Zauważyliśmy go w nocy z 7 na 8 marca. Wyskoczył z miski sedesowej i podczas weekendu przegryzł gumę łącznikową. Ja go nazwałam "zwiadowca", bo pewnie sprawdzał teren dla swoich kolegów. Moja kotka próbowała z nim walczyć, ale została ugryziona w ucho – opowiada kobieta, która tego samego dnia prosiła o pomoc spółdzielnię.

- Na weekend dali nam buteleczkę ze 100 ml płynu niewiadomego pochodzenia bez etykiety i tak nas z tym zostawili. Dopiero po mojej kolejnej interwencji spółdzielnia przeprowadziła "odszczurzanie", ale po tygodniu szczur wrócił. I taka to była skuteczna deratyzacja, że w końcu sama złapałam go na lep kupiony w markecie – dodaje i pokazuje zdjęcie złapanego gryzonia. 

reklama

Mężczyznę ugryzł w palec

Innego mieszkańca bloku szczur ugryzł w palec. - Miał przerwany naskórek i krwawiącą ranę. Dostał jedną dawkę szczepionki przeciwtężcowej i cztery dawki przeciwko wściekliźnie, które będzie musiał powtarzać co kilka lat. Oddział zakaźny zawiadomił o sprawie sanepid w Łęcznej – mówi osoba z rodziny mężczyzny. - Do pogryzienia doszło na skutek rażącego zaniedbania spółdzielni, które zostawiło nas samych z problemem - uważa.

A pani, do której szczur dobijał się 1,5 roku temu i w końcu na własną rękę zamówiła "odszczurzanie" w mieszkaniu podsumowuje: - Przychodzą do nas regularnie pisma o podwyżkach opłat. Nie wierzę więc, że spółdzielnia pobierając tak wysoki czynsz nie ma budżetu na to, żeby zamówić firmę deratyzacyjną z prawdziwego zdarzenia, która znajdzie źródło tych gniazd i te szczury wyeliminuje.

- Z porządnym sprzętem i kamerami termowizyjnymi do wykrycia gniazd szczurów. Mamy XXI w., a nie XVII w. – dodaje jej sąsiadka.

Mieszkańcy mają też przypuszczenia, dlaczego szczury upodobały sobie ich blok. Są w nim tzw. galery, czyli długie korytarze, które przed laty były otwarte, a dziś są zabudowane. - Mieszka tu dużo starszych ludzi, którzy wyrzucają przez okna na galerach resztki jedzenia i w ten sposób ściągają szczury, ponieważ mamy węzeł ciepłowniczy przy bloku i tam gryzonie mają swoje gniazda. Ostatnio widziałem nawet udka kurczaka. Szczury biegają sobie po trawnikach i wyjadają to, co ci ludzie wyrzucają – mówi jeden z mieszkańców.

Prezes spółdzielni: Zareagowaliśmy natychmiastowo

Mariusz Fijałkowski mówi, że zawsze szybko reagował na zgłoszenia o szczurach w bloku przy Gwarków 4. 

- Interwencję podjęliśmy natychmiast, po tym jak dowiedzieliśmy się o incydencie. Poprzednio również zadziałaliśmy natychmiastowo. Nie jest prawdą, że nie reagowaliśmy na zgłoszenia. Przeprowadzona została deratyzacja wykonana przez firmę zewnętrzną. Była to już czwarta deratyzacja w tym bloku w ciągu kilku ostatnich miesięcy – mówi Mariusz Fijałkowski, prezes SM im. St. Batorego w Łęcznej.

- Deratyzacja została przeprowadzona starannie i kompleksowo. Dodatkowo w tym bloku została przeprowadzona dezynsekcja. Niestety nawet najbardziej skuteczna deratyzacja nie powstrzyma w 100 proc. gryzoni, które przedostają się do bloku oraz piwnic przez otwarte drzwi do klatek schodowych. Spółdzielnia również nie ma wpływu na zachowanie niektórych lokatorów wyrzucających w okolicach bloku resztki jedzenia, co oczywiście zwabia gryzonie. Problem szczurów dotyczy całego miasta, nie tylko tego bloku czy Spółdzielni Batory - dodaje.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama