reklama
reklama

Przebieg trasy kolejowej wybrany. Ludzie dowiedzieli się, że wyburzą im domy

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Informacje łęczyńskie Jakbym wiedziała, że tory mają przebiegać za moim ogrodzeniem, a droga serwisowa za tarasem, to bym się tu nie budowała. Kto mi zwróci ten czas? - pyta mieszkanka Ciechanek Krzesimowiskich, która na spotkaniu w sprawie planowanej linii kolejowej dowiedziała się, że będzie musiała szukać nowego miejsca zamieszkania dla siebie i rodziny.
reklama

Dom powstał cztery lata temu

Ciechanki Krzesimowskie to nieduża wieś, którą od Łęcznej dzielą jedynie trzy minuty jazdy samochodem. Mieszkańcy chwalą sobie bliskość miasta przy jednoczesnym życiu w zaciszu. Zabudowa jest tu rzadka, domy porozrzucane między polami rzepaku.

Wiele z nich powstało niedawno, jak dom pani Małgorzaty, wybudowany w 2020 roku. Posadzone na działce tuje nie zdążyły nawet wspiąć się ponad ogrodzenie.

Właścicielka domu na spotkaniu (we wtorek, 14 maja) z przedstawicielem projektanta planowanej linii kolejowej zobaczyła wyraźnie na mapie, że tory i droga serwisowa mają przebiegać przez jej podwórko. 

- Ja będę mieszkać na takim rondzie kolejowym? - spytała pani Małgorzata, gdy na mapie zobaczyła swoją działkę.

- Pewnie nie będzie pani tam mieszkać – szczerze odpowiedział Józef Penar z firmy, która projektuje trasę.

Kobieta nie kryła zaskoczenia.

Tu nie ma 100 metrów plus minus 

Nie tylko ona myślała, że jeszcze nic nie jest przesądzone. Na spotkaniu w sprawie planowanej linii kolejowej, która ma połączyć kopalnię w Bogdance z Łęczną i lotniskiem w Świdniku sala konferencyjna łęczyńskiego ratusza wypełniła się po brzegi. 

O tym, że w Ciechankach Krzesimowskich ma nie być już tak zacisznie, ludzie wiedzą od kilku lat. Podobnie jak mieszkańcy Bogdanki, Turowoli, Starej Wsi, Ciechanek Łęczyńskich, Rossosza czy właściciele ogródków działkowych za garażami w Łęcznej. Ale nie wszyscy mieli świadomość, że torów nie da się już odsunąć od ich działek.

- Jeszcze jak były pomiary w terenie robione, to projektant nam mówił, że jest takie pole manewru: 100 metrów w prawo, 100 metrów w lewo. Czy jest taka opcja? - pytała inna kobieta, która będzie miała zmieniony dojazd do posesji.

- To ja już państwa wyprowadzam z błędu. Przesunięcie na przykład tego przejazdu o 20 metrów w terenie, a na planie jeden centymetr czy dwa, powoduje, że po łuku nie wchodzimy w tym miejscu, tylko w tym i będzie pani przechodziła linia koło domu – odpowiedział przedstawiciel firmy przygotowującej koncepcję, który przekazał, że ostateczny przebieg linii ma być zatwierdzony już za miesiąc.

- Tu nie ma 100 metrów plus-minus. Tu projektant przykłada dziesiąte części milimetra na planie, żeby mu wychodziły łuki – dodał.

Mieszkała tu od dziecka

Pani Małgorzata, która na spotkaniu dowiedziała się, że jej dom będzie do wyburzenia, ma dzisiaj żal do urzędników.

- Rozumiem, że dobro większości jest ważniejsze od dobra jednostki, ale wszelkie warianty powinny mrozić wydawanie pozwolenia na budowę i to powinno być zmienione na poziomie kraju. Bo w momencie, gdy starałam się o pozwolenie na budowę, nie miałam świadomości, że są jakiekolwiek warianty. To był czas covidu i, moim zdaniem, było to trochę wszystko zamiatane pod dywan – uważa pani Małgorzata.

Kobieta przyznaje, że o planowanej kolei dowiedziała się, gdy już wraz z mężem i dziećmi mieszkała w tym domu. 

- Jakbym wiedziała, że tory mają przebiegać za moim ogrodzeniem, a droga serwisowa za tarasem, to bym się tu nie budowała. Nasza działka ma hektar, więc mogłabym postawić dom trochę dalej. A teraz nikt nie zwróci mi czasu, który poświęciłam, by ten dom powstał i nie odzyskam czasu, który poświęcę na budowę nowego - mówi kobieta.

- Dzieciom jeszcze nie mówiliśmy, że czeka nas przeprowadzka, nie chcemy ich stresować. Zakładaliśmy z mężem, że to będzie nasze miejsce do końca życia. Ja się w tym miejscu wychowałam, z tyłu jest dom moich rodziców. A teraz, po 40 latach, muszę szukać nowego miejsca do życia - podsumowuje.

Koliduje 18 domów

Na spotkaniu z mieszkańcami przedstawiciel firmy przygotowującej koncepcję mówił, że inwestor, czyli spółka PKP Polskie Linie Kolejowe, wskazał już projektantowi wariant 2a. 

- Ten wężyk jest najmniejszą ingerencją z możliwych, jaką nam się udało wypracować z zachowaniem wszystkich parametrów – stwierdził Józef Penar i dodał, że na planowanej trasie jest 18 domów.

- Dwa bezpośrednio. Część jest taka, że w mojej ocenie rzeczoznawca to zakwalifikuje i pewnie inwestor całość działki wykupi. W dwóch czy trzech przypadkach skończy się ekranami akustycznymi - mówił Józef Penar. I dodał, że dopiero analiza akustyczna wskaże, gdzie te ekrany powstaną.

Podał też nieoficjalną informację, że przy wywłaszczeniach będzie wypłacane 125-130 proc. wartości rynkowej nieruchomości. Decyzje dotyczące działek mają być podejmowane w drugiej połowie 2026 roku. Dokumentacja linii ma powstać rok później.

- I raczej nie będzie to "półkownik", tylko - po przygotowaniu dokumentacji - od razu kolej przejdzie do realizacji - mówił na spotkaniu z mieszkańcami Józef Penar.

Podzielą nam pola

Obecni na spotkaniu mieszkańcy, z którymi rozmawialiśmy nie do końca rozumieją zasadność budowy tego połączenia.  

- Uważam, że ta kolej to wyrzucanie pieniądze w błoto. Tyle lat kopalnia istnieje, pełną parą produkcja idzie i było okej, a teraz raptem chcą kłaść tory, chociaż wydobycie ma być do 2049 r. Gdyby to budowali 30 lat temu, to rozumiem, ale teraz? - mówi Franciszek Kosowski z Zakrzowa (z lewej), który ma pola uprawne w Ciechankach Krzesimowskich.

Z powodu budowy torów jego grunty rolne mają być dzielone na mniejsze. - To jest dla nas duża strata, bo co innego, jak gospodarstwo jest w jednej dużej działce, a co innego, jak w kilku porozrzucanych. Szkoda, bo tu jest dobra ziemia, drugiej i trzeciej klasy – mówi rolnik.

- Najgorzej mają ci, którzy będą musieli się przeprowadzić, bo tory przebiegają przez ich podwórko. A w naszym przypadku budowa torów wiąże się z problemami w uprawie i większymi wydatkami na paliwo – dodaje syn pana Franciszka, Michał Kosowski.

Pokażą mapę 

Inwestycja jest realizowana w ramach programu Kolej Plus. Szacowana wartość budowy nowej zelektryfikowanej linii kolejowej Lublin (lotnisko) – Łęczna/LW Bogdanka to ok. 736 mln zł netto, z czego dokumentacja projektowa wynosi 9,5 mln zł netto.

Łącznie w ramach projektu powstanie 25 km jednotorowej zelektryfikowanej linii, z której ma korzystać 14 par pociągów na dobę (uczestnicy spotkania zostali poinformowani, że ta liczba może być mniejsza).

Zaplanowano, że pociągi będą zatrzymywały się na 12 stacjach i przystankach - Lublin Lotnisko, Trzeszkowice, Krzesimów, Ciechanki Krzesimowskie, Łęczna Szpital, Łęczna Akacjowa, Łęczna Polna, Łęczna Stara Wieś, Turowola, Puchaczów, Bogdanka.

Mapa dokładnego przebiegu trasy ma pojawić się na stronie Urzędu Miejskiego w Łęcznej. 

 

 

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama