Jolanta Chwałczyk: Jak po ostatniej sesji widzi Pan perspektywy pracy tak podzielonej Rady?
Krzysztof Matczuk: Bez względu na przebieg wydarzeń bieżących i przyszłych pracować należy dalej. Od dłuższego czasu daje się zauważyć dynamiczny, a niekiedy burzliwy rozwój wypadków związany z wyraźnym podziałem większości składu Rady Miejskiej na dwie frakcje, które odmiennie postrzegają gminne problemy i interesy, a co za tym idzie, próbują lokalną politykę prowadzić różnymi sposobami, co często rodzi konfliktowe sytuacje. Do biura rady wpływają zgoła odmienne opinie i wnioski dotyczące tych samych spraw.
Połowa rady wierzy w przekroczenia uprawnień i poświadczenia nieprawdy, połowa nie?
Sprawą sporną stała się pozytywna – zdaniem przewodniczącego – opinia w kwestii przyznania środków finansowych jednemu z zewnętrznych podmiotów (parafii p.w. św. Marii Magdaleny – przyp. JCh) na prace remontowe i restauratorskie w obiekcie zabytkowym wystosowana do burmistrza Łęcznej. Odmiennego zdania było czworo radnych, którzy twierdzili, że podczas posiedzenia komisji nie odbyło się głosowanie nad wydaniem opinii, a jedynie nad wnioskiem radnej, aby głosowanie w sprawie opiniowania przyznania dotacji przenieść na następne posiedzenie z powodu zbyt krótkiego czasu na analizę wniosku i wypracowanie stanowiska. Wniosek został przyjęty stosunkiem głosów 4:3. W interpretacji przewodniczącego komisji w takim stosunku wydana została pozytywna opinia, w związku z czym radni wystosowali do biura rady pisemne oświadczenia, w których stwierdzili, że przewodniczący sporządził protokół niezgodny ze stanem faktycznym, na co ich zgody nie ma. Z kolei stanowisko przewodniczącego komisji podtrzymał wiceprzewodniczący Rady Miejskiej (Zbigniew Łagodziński – przyp. JCh). I z tych samych powodów został z pełnionej funkcji odwołany. Obie strony jak do tej pory nie zmieniły swego zdania.
Czy i kto rozstrzygnie, jak to wyglądało?
Unormowanie tych spraw i poddanie pod głosowanie uwag do tej pory zgłoszonych przez radnych, przyjęcia protokołów i ustalenie stanu faktycznego będzie rolą nowego przewodniczącego Komisji Finansów i Budżetu (Mariusza Fijałkowskiego - przyp. JCh) podczas posiedzenia komisji, które, mam nadzieję, zwoła jak najprędzej. Przy czym zarówno kwestię interpretacji faktów przez byłego przewodniczącego, jak kwestię wysokości dotacji, należy traktować w kategoriach projektów, a opinia komisji, tak czy inaczej, nie jest dla burmistrza wiążąca. Na tym etapie żadna złotówka nie została w formie dotacji skierowana na ten cel. Gdyby to nastąpiło i pojawiło się domniemanie, że doszło ze strony radnych do poświadczenia nieprawdy, problem byłby znacznie większy.
Radni, z których interpretacją nie zgadzała się pozostała część rady, ponieśli konsekwencje w formie odwołania z funkcji. Natomiast zadaniem nowego przewodniczącego komisji finansów będzie doprowadzenie sytuacji zaistniałej w komisji do stanu, który przyjmie większość.
Czy pańskim zdaniem odwołani radni mogli z aż takim zaangażowaniem forsować pieniądze na remont kościoła, że ryzykowali swoją opinię?
Jak już mówiłem, wydaje mi się, że nikt w komisji nie negował dotacji – kwestią sporną była tylko jej wysokość i czas przyznania – wniosek o odroczenie opiniowania na następne posiedzenie komisji został przeinterpretowany. Być może odwołani radni dokładnie się w ten wniosek nie wsłuchali.
Jakie znaczenie w zaistniałej sytuacji mogła mieć przyjęta w kwietniu przez radę zmiana uchwały dotyczącej dotacji na remont zabytków? Tajemnicą poliszynela było, że zmieniono ją pod potrzeby parafii, której zabrakło na remont. Czy ta modyfikacja mogła otworzyć furtkę przekonaniu, że o ile by się kościół nie zwrócił, dostanie, nawet rok po roku, a nie raz na trzy lata, jak było przed przegłosowaną przez radnych nowelizacją?
Nie sądzę, by niosła ze sobą taką pewność, ale próbę przyznania dotacji dla obiektu zabytkowego na cele remontowe i restauratorskie można postrzegać jako rezonans, jako pokłosie zmienionej uchwały. Skoro znowelizowana uchwała zawiera zapisy, że podmiot zewnętrzny może występować o dotacje każdego roku, może pojawić się takie domniemanie.
Zmiana, za którą w kwietniu głosowało 16 radnych, była donośnym "tak" dla wsparcia potrzeb kościoła, po czym ostatnio pojawiło się "niezupełnie"...
Faktem jest, że mówiło się o zmianie uchwały w tym zakresie, ponieważ okazało się, że środki, które otrzymała parafia, są niewystarczające na sfinansowanie całości remontu w związku z koniecznością wykonania nieoczekiwanych prac, a więc i dodatkowych kosztów. Przypomnę, że byłem jednym z trojga radnych głosujących przeciw zmianie uchwały. Sugerowałem, aby wprowadzić dodatkowy zapis, pojawiający się w uchwałach innych samorządów - który mówi, że w przypadku wystąpienia nieoczekiwanych losowych zdarzeń można z wnioskiem o dofinansowanie wystąpić w każdej chwili, jeśli pozwalają na to możliwości finansowe gminy- z czym wnioskodawcy nie chcieli się zgodzić. W efekcie mamy to, co mamy.
Sytuacja stała się paradoksalna.
Tak, bo niektórzy radni, którzy optowali za zmianą uchwały, teraz stanęli przed dylematem: przyznać środki, tym bardziej w sugerowanej wysokości lub nie. I to jest, można powiedzieć, specyficzny "strzał w kolano".
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.