Musi być jakaś kłótnia
- Uwielbiam ten czas, aczkolwiek dni przed świętami to okres różnych obowiązków, którym czasami towarzyszą nerwy, jak w każdym domu. Wiadomo, musi być jakaś kłótnia przy sprzątaniu, przyrządzaniu dań. Wydaje mi się, że to nieodłączny element przedświątecznej krzątaniny - mówi Karol Zawrotniak.
Bez babci Marysi i dziadka
Jak ten wyjątkowy czas wygląda u 30-latka? - Od dwóch lat nie są to takie same święta, jak były od początku mojego życia. Babcia Marysia ze strony taty, która mieszkała za ścianą, jest już "na górze". Ponownie zabraknie dziadka ze strony mamy. Kolejnej babci - Ziucie - wiek nie pozwala na przygotowanie uroczystości. Miejsce oraz charakter Wigilii się zmieniają, ale zawsze jest to bardzo uroczysty moment - opowiada.
Jak przyznaje Karol, pierwsza Wigilia bez babci Marysi miała miejsce dwa lata temu. - Wtedy postanowiliśmy wraz z siostrami i braćmi, że właśnie w jej mieszkaniu urządzimy kolację. Wiedzieliśmy, że będzie czuwała z nieba, by wszystko odbyło się jak zawsze. Zawsze z bratem dbaliśmy o babcię. To naszego śp. taty mama. Nie umiem tego wyrazić słowami, ale była i jest taką pamiątką po naszym tatusiu, który zginął w wypadku samochodowym. Trudno było pogodzić się z jej odejściem. Mieszkaliśmy na jednym podwórku. Widzieliśmy się codziennie. Rozmawialiśmy. Była nieodłącznym elementem mojego życia. Odeszła w grudniu 2021 roku. O własnych siłach poszła do szpitala, ale już nie wróciła - nie ukrywa wzruszenia Karol Zawrotniak.
Wigilia u mamy
Jak dodaje lider zespołu Defis, do jego obowiązków przedświątecznych należy obsadzenie choinki, przygotowaniem potraw. - W tym roku Wigilia będzie u mamy, która mieszka za ścianą. Jeszcze nie mam planów, co przyrządzę, ale już rozmawiałem z mamą, że to ja kupię karpia i zajmę się rybką. Do tego w zakresie moich obowiązków będą śledzie w oleju lnianym oraz rzepakowym - dodaje.
Kucharz Cezary
Zawrotniak przyznaje, że jest w stanie przyrządzić każdą z potraw wigilijnych. - Z zamiłowania jestem, nie wiem, czy mogę tak powiedzieć, kucharzem. Siedzenie "przy garnkach" bardzo mnie odpręża. Codziennie przygotowuję śniadanie, obiad i kolację. Chcę i lubię to robić. Kocham kuchnię włoską - dodaje.
Cudowny barszcz
30-latek podkreśla, iż najbardziej ze stołu wigilijnego lubił barszcz czerwony z uszkami przyrządzany przez obie babcie: Marysię oraz Ziutę. - Był cudowny, wyjątkowy. Żaden inny tak nie smakuje. A inne potrawy? Kocham rybkę, groch z kapustą, kapustę z grzybami. Sięgam po wszystkie potrawy. Nie wybrzydzam - dodaje.
Święta bez taty
Karol doskonale pamięta najsmutniejsze święta. - Te pierwsze bez taty, który zginął w wypadku. To było przykre. Każdy u babci za ścianą miał swoje miejsce przy stole. Usiedliśmy i były dwa wolne miejsca. Jedno było dla gościa, a na drugim powinien siedzieć tata. Nie było go. Wtedy święta nie cieszyły. Było bardzo dziwnie. Nie wiedzieliśmy, jak się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Nikomu nie życzę takich momentów, kiedy po raz pierwszy nie ma bliskiej osoby wśród nas - mówi ze łzami w oczach.
A po Wigilii...
Obowiązkiem podczas świąt w rodzinie Karola jest uczestnictwo w pasterce. - Mamy swoją tradycję w Głębokim, że po wigiliach rodzinnych spotykamy się z najbliższymi, kolegami i ruszamy na pasterkę. Podobnie jest na Wszystkich Świętych. Cieszy to, że w małej miejscowości trzymamy się razem. Po zakończeniu mszy spotykaliśmy się w remizie. Każdy z nas przynosi coś od siebie. Potrawy z Wigilii oraz specjały mięsne, bo już można je spożywać. Palimy w kominku i tak siedzimy. Jest czas na rozmowy, żarty. To jest piękne. Nie będę zdradzał, do której godziny - śmieje się.
Czarek w wejściu, Michał na chórze
Zawrotniak ma swoje miejsce podczas pasterki w kościele w Cycowie. Co ciekawe, w tym samym miejscu są również bracia Karola: Michał i Cezary Oleksiejczukowie. To zawodnicy sportów walki. Pierwszy z nich mierzy się w najlepszej federacji na świecie UFC. Młodszy, Czarek, wkrótce również powinien zawitać do bram tej grupy. - Oleksiejczuków babcia od strony taty i mój dziadek od strony śp. mojego taty to rodzeństwo. Dwaj z nas walczą w "klatce", a ja śpiewam. Michał zawsze siadał na górze, na chórze. Jak pamiętam, zawsze na mszę przychodziłem późno, więc zajmowałem miejsce przy wejściu do kościoła - mówi.
Wyjątkowy prezent
30-latek doskonale pamięta swój wyjątkowy prezent znaleziony pod choinką. - Miałem sześć, może siedem lat. Po raz pierwszy pojechaliśmy do rodziny Zawrotniaków do Pabianic przy ulicy Bardowskiego. Pod choinką znalazłem keyboard, chyba czterooktawowy. To była zabawka. Od tego się zaczęła moja przygoda z muzyką. Ze słuchu zagrałem pierwsze kolędy. Słyszeli to rodzice i postanowili, iż poślą mnie po nauki gry i śpiewu - mówi.
Nietypowy Sylwester
Karol już nie może doczekać się świąt. - Wydawało się, że listopad będzie spokojniejszy. Nic z tego. W grudniu będzie czas na odpoczynek. Święta i Sylwester podobnie. Mieliśmy grać, jak co roku, w pewnej ze stacji telewizyjnych. Niedawno dowiedzieliśmy się, że nie ma dla nas miejsca. Zostały tylko trzy zespołu z naszej branży nurtu w ramówce. Będzie nietypowo, bo spędzę ten czas z najbliższymi. Nie narzekam. Cieszę się, że będę mój powitać nowy rok w inny sposób niż dotychczas. Teraz ja obejrzę występy telewizyjne zespołów na żywo z wysokości fotela - dodaje.
Stres przy kolędach
Jak dodaje Zawrotniak, nie rwie się do śpiewania kolęd. - Nie wychylam się. Może to zabrzmi dziwnie, śmiesznie - stresuję się. U jednej babci śpiewaliśmy kolędy, a u drugiej nie. Jednak wolę słuchać tych pięknych utworów. Moją ulubioną jest "Cicha Noc".
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.