Stłukła się figurka
Przypomnijmy: 7 stycznia w wyniku powikłań po Covid-19 zmarł łęczyński artysta-plastyk Robert Znajomski. Dwa dni później jego syn zamieścił na swoim blogu tekst zatytułowany "Na własnej skórze przekonałem się jak tragicznie działa państwo polskie".
Zły stan plastyka miał, zdaniem jego syna, przede wszystkim wynikać ze zbyt późnego skierowania go na test przez lekarza rodzinnego. Hubert Znajomski powiedział nam jednak, że nie wie, w jakiej przychodni leczył się jego tata.
Syn plastyka uważa także, że jego rodzina została źle potraktowana m.in. przez lekarzy łęczyńskiego szpitala.
"Nie popieramy zachowań aroganckich"
Hubert Znajomski twierdzi, że ratownicy zachowywali się wobec jego rodziny mało profesjonalnie, "wręcz arogancko i chamsko". "Złapali tatę za ręce i kazali mu chodzić na kolanach, bo inaczej by go nie przenieśli z wąskiego korytarza do miejsca, gdzie jest więcej przestrzeni. Tata miał saturację 37" – opisuje łęczyński bloger.
Otrzymaliśmy komentarz w tej sprawie Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Lublinie na zarzuty Huberta Znajomskiego dotyczące zachowania ratowników w jego domu. Bloger pisał: "Żeby zrobić im miejsce (tata leżał w korytarzu) musieliśmy przesunąć jedną szafkę. Podczas przesuwania stłukła się figurka. Rozkazali (stanowczym tonem), by moja mama to posprzątała. Ona odparła, że jest za słaba. Ratownik odpowiedział jej, że koronawirus to nie jest niepełnosprawność".
Jak na te zarzuty odpowiada Wojewódzkie Pogotowie Ratunkowe w Lublinie? "Ze względu na ciężki stan pacjenta, trudne warunki lokalowe oraz konieczność szybkiego transportu do szpitala konieczne było udrożnienie drogi do przeniesienia pacjenta. Niezbędna była również współpraca z rodziną pacjenta. Do pomocy został wezwany również zastęp Państwowej Straży Pożarnej" – czytamy w odpowiedzi podpisanej przez dyrektora WPR w Lublinie, Zdzisława Kuleszy.
"Ze złożonego przez kierownika zespołu wyjaśnienia wynika, że podczas przesuwania mebli w celu udrożnienia drogi transportu pacjenta faktycznie słychać było dźwięk rozbijanego szkła. Stąd też była prośba o jego uprzątnięcie" – dodał dyrektor WPR.
Na końcu podkreślił on, że nie jest w stanie obiektywnie ocenić treści rozmów ratowników z rodziną Znajomskich. "Niemniej wszystkich obowiązują zasady wzajemnego poszanowania. Nie popieramy zachowań aroganckich, tym bardziej ze strony personelu medycznego" – podkreślił Zdzisław Kulesza.
Tymczasem dyrektor Szpitala Powiatowego w Łęcznej, Krzysztof Bojarski formie sprostowania odniósł się do zarzutów Huberta Znajomskiego, a także do naszego tekstu z poprzedniego wydania "Wspólnoty". Poniżej zamieszczamy w całości tekst sprostowania przesłanego naszej redakcji przez dyrektora Bojarskiego:
SPROSTOWANIE
W tekście, który ukazał się 19 stycznia 2021 r. we "Wspólnocie Łęczyńskiej" pt. "Tata mógł zostać uratowany, gdyby wcześniej trafił do szpitala"<wspólnocie łęczyńskiej=""> pojawiły się informacje, które wymagają sprostowania i wyjaśnienia. Autor wpisu na swoim blogu, a także autor tekstu Pan Kamil Kulig poprzez zastosowanie tytułu</wspólnocie> "Tata mógł zostać uratowany, gdyby wcześniej trafił do szpitala" i braku wyjaśnienia w tekście może sugerować, że odpowiedzialność za śmierć pacjenta ponosi SPZOZ w Łęcznej poprzez zbyt późne przyjęcie pacjenta do szpitala. A fakty są następujące: Pan Robert Znajomski został przewieziony do szpitala 30 grudnia 2020 r., nie został nigdzie odesłany i niezwłocznie przyjęto go do oddziału. Ze strony szpitala nie nastąpiło więc żadne zaniedbanie.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.