Przypomnijmy, że w październiku br. w bardzo szybkim czasie interwencyjnie przewieziono pięcioro dzieci z gminy Łęczna do Rodzinnego Domu Dziecka w Hajnówce w województwie podlaskim.
Ze względu na brak możliwości zapewnienia pieczy zastępczej dla tak dużego rodzeństwa w powiecie łęczyńskim, nasz powiat podpisał umowę z małżeństwem z Hajnówki. A dzięki staraniom tamtejszego PCPR i odnalezieniu dużej liczby chętnych w powiecie hajnowskim nie ma problemu z organizacją pieczy zastępczej.
Problem w tym, że dzieci skarżyły się na rzekome złe traktowanie w nowym miejscu znajomym z Domu Dziecka w Kijanach, skąd pojechały do Hajnówki, a także koleżankom i kolegom ze Szkoły Podstawowej w Zofiówce. O tych skargach pisaliśmy w poprzednim wydaniu "Wspólnoty".
Sytuacja zaniepokoiła mieszkańców Łęcznej i okolic, a także radnych miejskich, m.in. Zbigniewa Łagodzińskiego, który rozmawiał już o dzieciach z kuratorem. Jednak żadnych twardych dowodów na to złe traktowanie nie ma.
A kontrola Powiatowego Centrum Rodzinie w Hajnówce przeprowadzona po niepokojących sygnałach dzieci nie potwierdziła faktu ich złego traktowania przez nowych opiekunów. Prawdziwy okazał się jednak fakt, że dzieci spały na łóżkach polowych, które były dla nich niewygodne, ale właściciele rodzinnego domu dziecka przedstawili dowody na to, że łóżka już zakupili, ale przez sytuację epidemiologiczną transport się opóźnił.
Oświadczenie
Pańtwo Koszelewscy przesłali nam oświadczenie, w którym odpowiadają na zarzuty:
"Poruszony informacjami w mediach na temat naszych rzekomych metod działania, niniejszym oświadczam, że przeprowadzona kontrola nie wykazała w naszym domu żadnych uchybień, ani nieprawidłowości. A co najistotniejsze dzieci nie potwierdziły informacji, że w naszym domu dzieje się im krzywda.
Jedyną prawdziwą rzeczą jest fakt, że Michał i Karol spali na łóżkach polowych, z uwagi na opóźniającą się dostawę zamówionych nowych mebli (producent wyjaśniając zwłokę zasłaniał się niestety pandemią). Dodać w tym miejscu należy, że nasz dom nie jest pogotowiem opiekuńczym, zatem nie posiadamy dowolnej ilości miejsc noclegowych w każdej chwili. Na przygotowanie domu mieliśmy bardzo mało czasu. Mimo to udało się przeprowadzić remont trzech pokoi i zakupić wszystko co potrzeba.
Najstarsi się buntują
Rodzinny Dom Dziecka prowadzę wraz z żoną od 2005 roku, wychowaliśmy w nim już wiele dzieci. Obecnie poza Janem, Michałem, Karolem, Paweł, Olą, mieszka z nami czworo innych dzieci. Stworzenie warunków do wszechstronnego rozwoju w wymiarze intelektualnym, psychicznym i społecznym, to niewątpliwie długi i czasochłonny proces. Podczas którego wszelkie próby podburzania dzieci przez osoby trzecie zaburzają etap przystosowania dzieci do nowej sytuacji, a także kształtowanie takich cech jak uczciwość, umiejętność przezwyciężania trudności, szacunek dla siebie samych i innych oraz poszanowanie mienia.
Gdy sąd decyduje o zabraniu dzieci od rodziców biologicznych, dzieje się to z bardzo poważnych powodów. Straszne jest też to, że nikt w bliższym i dalszym otoczeniu nie widział problemów z jakimi musiała się zmierzyć ta rodzina na przestrzeni ostatnich kilku lat. Być może, gdyby otrzymali wtedy stosowne wsparcie, cała ta historia nie miałaby nigdy miejsca. Dwoje najstarszych dzieci obecnie buntuje się z uwagi na wyrwanie z rodzinnej miejscowości, zerwane więzi z kolegami i koleżankami. Niekorzystnie nakładają się tutaj jeszcze dodatkowo ograniczenia związane z epidemią i zdalne nauczanie wymagające trudu mobilizacji.
Wychowywanie się w domu rodzinnym przepełnionym przemocą, nie pozostaje też bez wpływu na obecne zachowanie i powielanie, jakże negatywnych wzorców. Ujawnia się to szczególnie w sposobie postępowania, w relacjach z innymi naszymi podopiecznymi, problemach z koncentracją oraz w nauce, a także przemocy stosowanej przez Jana i Michała skierowanej wobec najsłabszych w rodzinie (mam tu na myśli Olę, Karola i Pawła oraz niepełnosprawne dziecko, które wychowujemy od 15 lat).
Będzie plan adaptacyjny
Zaobserwowaliśmy też przejawy chuligaństwa i wandalizmu. Proszę wybaczyć stanowczość, ale takie zachowania w naszym domu nie były i nie będą tolerowane.
Dokładamy wszelkich starań by dzieci się u nas zaaklimatyzowały. Uczymy od podstaw życia w rodzinie. Mówienia "poproszę i dziękuję", sprzątania po sobie kubków i talerzy, zbierania rozrzuconych papierków, porządkowania własnych rzeczy na półkach. Naszym celem ciągle jest to, by rodzeństwo mogło się wychowywać razem. Mając na uwadze powyższe zamierzamy wdrożyć indywidualny plan adaptacyjny przy współpracy z poradnią psychologiczno-pedagogiczną.
Mam przypuszczenie graniczące z pewnością, że społeczność Łęcznej nie wykorzystała należycie swojego czasu na pomoc tej rodzinie. Gdzie byliście Państwo, gdy umierała bez wsparcia męża ich matka? Gdzie byliście, gdy ojciec stosował wobec nich przemoc? Gdzie, gdy trwonił na alkohol przyznane świadczenia (w tym i 500+)? Gdzie byliście, gdy oni siedzieli głodni w szkole?
Gdzie...? Gdzie byli Ci wszyscy uprzejmi i troskliwi sąsiedzi, wychowawcy i tzw. przyjaciele rodziny? Mając na uwadze powyższe apeluję o odpowiedzialne zachowania wszystkich prawdziwie przychylnych tym dzieciom ludzi, a także lokalnych władz."
Elżbieta i Andrzej Koszelewscy, śródtytuły - kk
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.