Golem w 23 minucie Korona udokumentowała przewagę, którą miała od pierwszych minut. Z rzutu wolnego dośrodkowywał Bartłomiej Pawłowski i piłka uderzyła w słupek. Airam Cabrera dobił ją do pustej bramki.
Mimo że mecz jest arcyważny dla łęcznian, którzy walczą o utrzymanie w ekstraklasie, podopiecznym Jurija Szatałowa nie udało się stworzyć dobrej sytuacji w pierwszych 30 minutach meczu. W 40 minucie zielono-czarni mogli strzelić bramkę na wyrównanie, jednak Bartosz Śpiączka strzelając z trudnej pozycji uderzył w słupek.
W drugiej części mecz się bardziej rozkręcił. Nie tylko odrobić chcieli łęcznianie, ale też gospodarze walczyli o kolejną bramkę. W 53 minucie Radek Dejmek z pola bramkowego piętą dograł do Diawa, który uderzył na pustą bramkę, gdzie na szczęscie był Veljko Nikitović, który wybił piłkę z linii bramkowej. W sobotnim meczu kolejny raz wielokrotnie przed stratą bramki Górnika ratował także Sergiusz Prusak.
Z każdą minutą łęcznianie coraz bardzie próbowali strzelić gola na wyrównanie. W 69 minucie swój rajd rozpoczął Bartosz Śpiączka, ograł kilku obronców i podał do Grzegorza Bonina, któy jednak źle przyjął i strzelił obok słupka.
Zielono-czarnym udało się wyrównać w 78 minucie. Z karnego gola zdobył Śpiączka. Sędzia podyktował jedenastkę po tym jak Diaw zagrał ręką.
W 86 minucie Prusak przewrócił Cabrerę w polu karnym i mieliśmy kolejny rzut karny, tym razem dla Korony. Cabrera uderzył na lewą stronę, a Prusak obronił jego strzał.
Wynik 1:1 utrzymał się do końca meczu. - Musimy przestać się bać od pierwszych minut i zaczynać grać dopiero jak przegrywamy. Tylko zwycięstwa nas ratują, żeby się utrzymać - mówił po meczu przed kamerą Canal Plus Bartosz Śpiączka.