Michał Oleksiejczuk (na zdjęciu po lewej), mieszkaniec wsi Barki w gminie Cyców po ponad rocznej przerwie pojawi się w "klatce" najbardziej prestiżowej organizacji MMA na świecie - Ultimate Fighting Championship. Pod koniec 2017 roku "Lord" zadebiutował w UFC i pokonał podczas gali w Las Vegas Khalila Rountree. Niedługo po pojedynku ze Stanów Zjednoczonych nadeszły jednak złe wieści - w pobranych od zawodnika próbkach dopatrzono się obecności niedozwolonej substancji. Na początku marca 2018 roku Stanowa Komisja Sportowa w Nevadzie wskazała, że chodzi o klomifen, środek blokujący wydzielanie się estrogenu. Kara dla Polaka to roczne zawieszenie, potrącenie 30 proc. gaży za walkę w Las Vegas (czyli, jak podają branżowe portale, ok. 4 tys. dolarów) oraz anulowanie wyniku pojedynku z Rountree.
Chciał rzucić MMA
W jednym z wywiadów dla "Wspólnoty" Oleksiejczuk wspominał, że zrobiono mu krzywdę. - Sprawę można wytłumaczyć w prosty sposób. Siedem miesięcy przed walką nie wiedziałem, że będę się bił w UFC. Klomifen to jest lek, to są moje prywatne sprawy. Jeśli znaleziono u mnie klomifen, to w moim organizmie powinni znaleźć także środki anaboliczne. To było bardzo niskie stężenie klomifenu, więc jest mi tym bardziej przykro. Byłem czysty. Decyzji o zawieszeniu nie wydała USA DA, tylko Stanowa Komisja Sportowa w Nevadzie, która jest bardzo restrykcyjna. Karę określono na rok, ale będziemy jeszcze próbowali zmniejszyć jej wymiar. To dla mnie trudny okres. Przez pierwsze dwa tygodnie byłem załamany. Chciałem rzucić to całe MMA, tyle pracy i trudu włożyłem w to wszystko... - mówił.
Rozmowa z Michałem Oleksiejczukiem i z jednym z jego trenerów w papierowym wydaniu "Wspólnoty Łęczyńskiej" i w serwisie e.prasa.pl.
Dominik Smagała