ROZMOWA Z Leandro Messias dos Santos, obrońcą Górnika Łęczna
Święta będą wyjątkowe
Jak zaczęła się Twoja przygoda z piłką nożną?
- Miałem siedem lat, gdy pojawiłem się na pierwszym treningu. Wtedy nie sądziłem, że zostanę piłkarzem. Jak każde dziecko, robiłem to, co lubiłem. Wiadomo, że w Brazylii mamy wielu byłych i obecnych zawodników i każdy chce zostać takim drugim Ronaldo, Bebeto czy Pele.
Kiedy zdałeś sobie sprawę, że możesz osiągnąć w piłce nożnej trochę więcej niż przeciętny piłkarz?
- W wieku 15 lat. Wtedy zdałem sobie sprawę, że mogę zarabiać pieniądze, kopiąc piłkę.
Rio de Janeiro...
- Była stolica Brazylii. To miasto skrajności. Są bogaci, ale też bardzo dużo ubogich ludzi. Miasto samo w sobie jest bardzo bogate.
A jak Ty się wychowywałeś?
- Nie byliśmy bardzo zamożni. Żyliśmy normalnie.
Czym zajmowali się rodzice?
- Mama zajmowała się domem, zaś tata był elektrykiem. Wychowałem się w dużej rodzinie. Mam trzy siostry i dwóch braci.
"Leo" Twoim pierwszym klubem w Europie był Czernomorec Burgas. Jak trafiłeś do Bułgarii?
- Grałem w pierwszoligowym klubie z Brazylii Ceara SC. Jeden z ludzi zajmujących się transferami zauważył mnie i zapytał, czy nie chciałbym trafić do Europy. Moja odpowiedź była twierdząca. Sytuacja potoczyła się bardzo szybko i niedługo później byłem w samolocie, który po kilku godzinach przyleciał na Stary Kontynent.
Wytrzymałeś pół roku...
- Tak. Wiosną wróciłem do Brazylii i zakotwiczyłem w Mesquita FC, jednak już w kolejnym sezonie reprezentowałem barwy Zakarpattii Użhorod. Na Ukrainie byłem jeszcze w: Tawriji Symferopol, Wołyniu Łucki i Howerli Użhorod.
(…)
Więcej w elektronicznym (CZYTAJ TUTAJ) i papierowym wydaniu Wspólnoty Łęczyńskiej (dostępnym w punktach sprzedaży).
Mateusz Połynka