Ponad 20 lat temu gmina postawiła słup za domem Zofii Adamiak specjalnie dla bocianów, które wcześniej chciały robić gniazdo na stercie słomy.
Słup nie przetrwał jednak próby czasu. W niedzielę 1 lipca przewrócił go wiatr. - Słup połamał się całkowicie. Poleciał na jabłonkę i ją złamał. Zawołałem kolegów, odcięliśmy ten cały kosz i zrobiliśmy nowe gniazdo – opowiada Andrzej Adamiak, syn pani Zofii.
Żyły w nim dwa młode bociany. - Jednemu nic się nie stało, ale drugi się nie ruszał. Miał złamaną nogę. Opatrzyliśmy go bandażem z lodem. Nie mamy samochodu, więc nie mogliśmy zawieźć bociana do lecznicy. Poszedłem więc w poniedziałek do gminy, wójt był zajęty, powiedziałem o sprawie w sekretariacie, ale nikt z gminy nie zajrzał – dodaje pan Andrzej.
Przyjechała telewizja
W tej sytuacji rodzina zadzwoniła do redakcji "Panoramy Lubelskiej". Po 2 dniach od zgłoszenia we wtorek 3 lipca, tuż przed przyjazdem telewizji, weterynarz współpracujący z urzędem gminy zabrał chorego bociana i zawiózł go do ośrodka prowadzonego przez Poleski Park Narodowy.
- Pan Adamiak nie do końca wiedział, jak się w tej sytuacji zachować, dostał od nas informację, gdzie się ma poruszać, ale nie dał rady i włączył urząd do akcji. Pracownik Grzegorz Paszkowski, który tym się zajmuje w urzędzie był na urlopie, sekretarka też, więc trwało to po prostu dobę dłużej – mówi wójt Tomasz Suryś.
W prowizorycznym gnieździe żyje drugi mały bocian. – Potrzebny jest nowy słup, ale najlepiej postawić go jesienią jak już ptaki odlecą – uważa Andrzej Adamiak.
- Najpierw trzeba z zakładem energetycznym rozmawiać, czy jest taka możliwość – ucina jednak wójt.
Kamil Kulig