Wszystko zaczęło się od awansu Górnika Łęczna do ekstraklasy. Brakowało miejsc parkingowych dla tysięcy kibiców z całej Lubelszczyzny, którzy na hitowych meczach wypełniają stadion po brzegi.
Burmistrz Łęcznej szybko zdecydował się przeznaczyć na parking teren targowiska miejskiego na Pasterniku, który trzeba było powiększyć. W lipcu ubiegłego roku robotnicy zlikwidowali więc tor motocrossowy, wyrównali teren po nim i utwardzili tłuczniem. Teodor Kosiarski zlecił jednak prace zanim radni miejscy przeznaczyli środki na ten cel.
„Odpowiedzialność biorę na siebie”
Dlaczego burmistrz tak zrobił? - W mojej ocenie rada jest organem myślącym i nie obawiam się, że odrzuci tę inwestycję. Mogłem oczywiście, zażądać zwołania sesji na 5 lipca, nie licząc się z tym, że niektórzy radni mają urlopy, ale liczę się ze zdrowym rozsądkiem i z rozumem – mówił Teodor Kosiarski na ubiegłorocznej sesji rady miejskiej.
Dodał też: - Roboty rozpocząłem na własną odpowiedzialność, żeby Polska się nie śmiała z Łęcznej, że mamy ekstraklasę, a nie mamy gdzie samochodu zaparkować. W pełni odpowiadam za to, co tam się robi.
To nie spodobało się opozycyjnym radnym, którzy złożyli skargę do Urzędu Zamówień Publicznych. - Czy burmistrz celowo podzielił inwestycję na dwie części, aby ominąć procedurę przetargową? – pytał radny Sebastian Pawlak.
Łęczyński ratusz spisał bowiem z wykonawcą dwie umowy. Pierwsza dotyczyła likwidacji toru motocrossowego i opiewała na 130 tys. zł, odrębnym zamówieniem było wykonanie nawierzchni dalszej części terenu targowiska miejskiego za 150 tys. zł (są to kwoty brutto).
Urząd Zamówień Publicznych: powinien być przetarg
Urząd Zamówień Publicznych przeprowadził kontrolę w tej sprawie i uznał, że wykonane prace stanowiły jedną inwestycję i powyższe kwoty powinny zostać zsumowane. Oznacza to, że burmistrz powinien ogłosić przetarg na wykonanie tych prac (bo zsumowany koszt przekroczył 30 tys. euro netto).
W informacji pokontrolnej czytamy, że „zlecone prace mają podobny charakter i przeznaczenie oraz posiadają podobne funkcje techniczne i gospodarcze”. O tym, że nie można było dzielić prac na dwie części świadczy także fakt, że wykonała je jedna firma i umowy zostały podpisane praktycznie w tym samym czasie.
Urząd Zamówień Publicznych stwierdził więc, że burmistrz naruszył prawo powierzając prace wykonawcy, który nie został wybrany na drodze przetargu. Sprawa parkingu trafi więc teraz do prokuratury.