Przypomnijmy, że łęczyńska oparzeniówka cieszy się dobrą renomą w całym kraju. To właśnie do niej trafił poparzony Robert Zych, który miał 50 proc. szans na przeżycie. Niestety, po dwóch tygodniach pobytu w szpitalu Robert Zych zachorował na sepsę, której nie udało się pokonać. Mężczyzna zmarł, a rodzina ma zastrzeżenia do opieki sprawowanej nad nim przez łęczyńskich lekarzy.
- Dopiero jak się rodzina zjawiała, to ktoś coś przy nim robił. A tak leżał i umierał tam bez żadnej pomocy – powiedziała reporterowi „Uwagi!” TVN żona zmarłego Małgorzata Zych. Przy mężćzyźnie do konca była też jego partnerka Beata Japs,która dodała: - Był moment, że weszliśmy z inną panią. Przy nim nic nie było zrobione. Uważam, że nie dbano o niego tak jak powinni.
Co na ten temat mówią władze szpitala w Łęcznej? Zobacz materiał „Uwagi!” - LINK.