Nie pamiętam, kiedy się poznaliśmy, ale pewnie wtedy, kiedy zacząłem dorastać, bo Andrzej był sporo starszy ode mnie. Jak skończyłem studia, to dopiero byłem zdolny nawiązać z nim jakąś rozmowę. Słyszałem, że z ludźmi rozmawiał na "pan", ale ze mną nie. Myśmy sobie gadali, gadali, gadali. Traktował mnie jako osobę równorzędną... chyba.
(…)
Więcej w elektronicznym (CZYTAJ TUTAJ) i papierowym wydaniu Wspólnoty Łęczyńskiej (dostępnym w punktach sprzedaży).
Marzena Olędzka