Ma 46 lat. Nie jest bezdomny, został mu wskazany lokal socjalny, gdzie może zamieszkać. Poszedł tam jego brat. On został. Czas spędza pod blokiem, w którym mieszkał na IV piętrze. Je, co znajdzie.
Diagnoza społeczna
On w końcu zamarznie - zaalarmował nas mieszkaniec ulicy Staszica.
Mieszkańcy go znają. Mówią o nim po imieniu. Jest ich trzech braci. Jeden mieszka w mieszkaniu socjalnym nieco dalej. Drugi po eksmisji wprowadził się do bloku socjalnego na ulicy Pasternik.
On jest wysokim, postawnym mężczyzną. Traktuje mnie uprzejmie, ale z dystansem. Widzimy się dwukrotnie. Za drugim razem stanowczo ucina rozmowę i szybko odchodzi. Sąsiedzi mówią, że chodzi całymi dniami szukając puszek i jedzenia.
- Nie jadł ani kanapek, ani zupy, które mu ludzie dawali. Nic nie weźmie - mówią. - Był czas, że miał podeszwy przywiązane sznurówkami. Tak się jego buty rozleciały.
Ktoś zostawił mu adidasy. Gdzie tam. Nie wziął. Stały tak. Ma już inne. Musiał sam znaleźć, żeby wziąć.
- Przykro patrzeć na taką poniewierkę. Przecież to człowiek. Serce się kraje. Przechodzę obok niego, siadam do obiadu i myślę, że on głodny - mówi sąsiad z bloku.
(…)
Więcej w elektronicznym (CZYTAJ TUTAJ) i papierowym wydaniu Wspólnoty (dostępnym w punktach sprzedaży).