Przypomnijmy, że władze łęczyńskiej kopalni zapowiedziały zmniejszenie zatrudnienia o co najmniej 350 osób z powodu kryzysu na rynku węgla. Ma to się odbyć przez nieprzedłużanie umów czasowych i odejścia pracowników na emeryturę.
Związkowcom szczególnie nie podoba się to, że w miejsce zwalnianych górników zatrudniani są gorzej opłacani pracownicy spółek zewnętrznych. Działacze domagają się utrzymania płac na poziomie 2014 roku, przeznaczenia 7 mln zł na tzw. „wczasy pod gruszą” i bezzwłocznego podpisania pakietu socjalnego wynegocjowanego z zarządem wiosną.
– Zarząd w ubiegłych latach miał 200 proc. podwyżek, członkowie Rady Nadzorczej 350 proc, a górnikom oferuje się obniżenie poborów poprzez zabranie jednej ze składowych wynagrodzenia – mówili związkowcy do górników. Wtedy tłum ryknął „Złodzieje!”, „Gdzie jest prezes?”, był huk petard, wyły syreny i gwizdki.
Prezes LW Bogdanka nie wyszedł do górników, obiecał tylko, że zorganizuje tzw. masówki, na których pojawi się osobiście. Jeżeli do końca lipca nie dojdzie do porozumienia, związkowcy zapowiadają strajk.