reklama

Przyznał się do zabicia Mariusza. Dziś zaprzecza

Opublikowano:
Autor:

Przyznał się do zabicia Mariusza. Dziś zaprzecza   - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościW Sądzie Okręgowym w Lublinie we wtorek odbyła się kolejna rozprawa w sprawie brutalnego morderstwa Mariusza Śliwińskiego w Ciechankach koło Łęcznej. Oskarżony Dariusz M. wycofał swoje wcześniejsze zeznania, odmówił składania wyjaśnień i nie odpowiadał na pytania sądu.

W czwartek 12 kwietnia minie rok od brutalnego zabójstwa Mariusza Śliwińskiego w Ciechankach koło Łęcznej.

- Będę składał wyjaśnienia, ale nie w dniu dzisiejszym – powiedział Dariusz M. Jego obrońca dodał, że oskarżony złoży wyjaśnienia „w odpowiednim momencie toku postępowania”.

Przypomnijmy, że do morderstwa doszło w nocy z 12 na 13 kwietnia ub. roku. Powodem zbrodni była zazdrość. Zamordowany, wówczas 36-letni, Mariusz Śliwiński pochodził z Dąbrowy w gminie Milejów. Od ośmiu lat pracował w Belgii, a gdy wracał do kraju, spotykał się z poznaną przez Internet 32-letnią Martą K. z Ciechanek, której w czasie pobytu za granicą wysyłał pieniądze.  

Feralnego dnia wrócił do domu na święta. – Pobył może dwie godziny i pojechał do niej. Mówiłem mu wiele razy, żeby sobie dał z nią spokój, bo co to za dziewczyna z Internetu, ale nie słuchał, był taki zakochany – mówi Roman Śliwiński, ojciec zamordowanego.

Ciała nie ma, są dowody

Spotkanie z dziewczyną zakończyło się zainicjowanym przez Martę K. spacerem na tzw. wagę, czyli dawny skład buraczany w Ciechankach.

Prokurator Dagmara Leńczuk-Rak oskarża o to, że „Marta K. zwabiła Mariusza na miejsce zabójstwa i stała na czatach oraz przytrzymywała głowę pokrzywdzonego, w trakcie gdy Dariusz M. zadał mu co najmniej trzy uderzenia pałką teleskopową w głowę oraz zadał nie mniej niż dwa ciosy nożem w okolice klatki piersiowej i serca”. Te ciosy okazały się śmiertelne. Mariusz zdołał jedynie spytać „za co?”

„Marta K. odbezpieczyła i podała Dariuszowi M. uzyskany wcześniej od Mariusza Śliwińskiego pistolet pneumatyczny, z którego Dariusz M. kilkakrotnie oddał strzał z przyłożenia w okolice skroni przy użyciu śrutu stalowego. Następnie Marta K. i Dariusz M. przewieźli prawdopodobnie nieżyjącego już Mariusza samochodem do Łęcznej, gdzie Dariusz M. wrzucił ciało Mariusza do Wieprza” – tak brzmi dalsza część aktu oskarżenia.  

Sprawa brutalnego morderstwa trafiła na wokandę, mimo że do dziś nie udało się odnaleźć ciała zamordowanego. Nie pomogły wielomiesięczne poszukiwania z udziałem nurków i nowoczesnego sprzętu. Śledczy uznali jednak, że dowody są wystarczająco mocne, aby oskarżyć parę o zabójstwo, za co im grozi dożywocie.

Oskarżeni próbowali te dowody zatrzeć. Po dokonaniu zbrodni spalili m. in. swoje ubrania i telefony w ognisku.

Po wszystkim Marta K. poszła na policję, gdzie opowiedziała zmyśloną historię porwania Mariusza. Zaczęła się jednak mieszać w zeznaniach i w końcu przyznała do winy. W marcu wycofała się z tego w sądzie, mówiąc, że była tylko narzędziem i wykonywała polecenia Dariusza M.

"Albo on, albo ja"

W środę odbyła się trzecia rozprawa. Dariusz M. był pewny siebie. Zaprzeczył wszystkiemu, co mówił wcześniej policji i prokuratorowi. – Wycofuje swoje wszystkie zeznania, bo są bzdurne i bezsensowne – mówił Dariusz M.

Mężczyzna o tym, że Marta K. spotyka się z Mariuszem dowiedział się z fejsbuka. Oskarżony miał myśleć, ze to Mariusz Śliwiński planuje zabójstwo. Marta K. ostrzegała Dariusza, że jego rywal „wynajął kolesi, którzy go zabiją za 2 tys. zł”.

We wcześniejszych wyjaśnieniach odczytanych przez sędziego Dariusz M. przyznał się do zabójstwa.

Dariusz M. czekał na placu na swoją ofiarę. Kiedy Śliwiński pojawił się na wadze, napastnik zaatakował go bez słów. Gdy uciekał, M. powalił Mariusza na ziemię. Doszło między nimi do szamotaniny.

- Wyjąłem nóż i chciałem dotknąć nim jego klatki piersiowej. Wtedy jeszcze nie byłem pewien, że chce go zabić, to miało być straszenie, ale wszystko poszło za daleko – mówił Dariusz M. we wcześniejszych wyjaśnieniach.

Później jednak zdecydował, że musi zabić. – Coraz bardziej chciałem mu wbić ten nóż. W końcu pomyślałem „albo on, albo ja” – mówił.

Przyznał się też do zadawania ofierze ciosów pałką i do tego, że strzelał z pistoletu pneumatycznego w głowę Mariusza, po czym słyszał jeszcze jego jęki.

Teraz Dariusz M. wycofał się ze wszystkich swoich wyjaśnień. Nawet tych, w których mówił, że nie przyznaje się do winy.

- Nie widzi pan logicznej sprzeczności w pana postawie procesowej? – spytał sąd. Na to pytanie oskarżony również odmówił odpowiedzi.

Zdjęcie

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE