Gospodarstwo mleczne Beaty i Roberta Janowskich z Kolonii Ludwinów wygrało konkurs "Ekolubelskie 2020" zorganizowany przez Urząd Marszałkowski Województwa Lubelskiego.
Mieszkańcy gminy Cyców pokonali przy tym 27 rolników z całego województwa, prowadzących certyfikowaną produkcję ekologiczną. Do konkursu Janowskich zgłosił Lubelski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Końskowoli.
Bez antybiotyków i hormonów
Jak podkreślają Janowscy, prowadzenie gospodarstwa w sposób ekologiczny to dużo więcej obowiązków w porównaniu z pracą w zwykłym gospodarstwie. – Tak to by człowiek dał paszę i byłby spokój. Krowy nie są leczone antybiotykami, nie podajemy hormonów mlekopędnych. Stawiamy na jakość, nie na ilość - mamy 50 proc. mniej mleka w stosunku do konwencyjnego gospodarstwa - mówią Janowscy.
- Nie stosujemy żadnych sztucznych oprysków i nawozów, żadnej chemii. Używamy tylko naturalne nawozy: obornik, gnojówkę, mikroorganizmy, trochę wapna – podkreśla pan Robert.
- Krowy pasą się od wiosny do jesieni. W zimie stoją w wolnostanowiskowej oborze, nie są na uwięzi, tylko sobie chodzą po oborze – dodaje jego żona, pani Beata. - Także w zimie krowy są codziennie wypuszczane na wybieg. Przebywają na świeżym powietrzu, również w czasie zim z dużą ilością śniegu – uzupełnia jej mąż.
Janowscy prowadzą gospodarstwo od 2012 roku, a od sześciu lat w sposób ekologiczny. Swoje sery dostarczają do restauracji i hoteli, a mleko do sklepów w Lublinie, Chełmie i Świdniku. Produkują też m.in. twaróg i śmietanę. W sumie posiadają już niemal 40 odbiorców.
Ich mleko ma czterodniową datę ważności. Po udoju jest schładzane, a już na drugi dzień można je kupić w sklepie.
74 krowy na 70 hektarach
Gospodarstwo Janowskich nosi nazwę "Pod kasztanem". - Na środku naszego podwórka rośnie stuletni kasztan. Kiedy moi pradziadkowie przyszli tutaj w 1944 roku ten kasztan był już duży – opowiada Robert Janowski.
Już jego dziadek prowadził gospodarstwo mleczne. - Zaczęło się u nas od pięciu hektarów, a teraz wspólnie z moimi rodzicami gospodarujemy już na 70 hektarach i mamy 74 krowy, które trzymamy w oborze o powierzchni 500 mkw. i hali tunelowej 200 mkw. – dodaje pan Robert.
Poza tym Janowscy posiadają dwie chłodnie, w tym jedna o pojemności 400 litrów, kotły serowarskie, maselnicę, mieszarkę do śmietany, pakowarkę próżniową. Część maszyn zakupili przy wsparciu finansowym Unii Europejskiej. Pan Robert przy otwieraniu własnego gospodarstwa skorzystał również z programu "Młody rolnik".
Podziękowania za smaki dzieciństwa
Większość młodych ludzi z ich wsi nie zajmuje się rolnictwem. Wyjechali lub pracują w kopalni. Tymczasem pan Robert nie wyobraża sobie innego zajęcia.
- Od małego lubiłem gospodarkę. Mając 12 lat już siadałem na traktor i pomagałem tacie w pracy. Dlatego też skończyłem technikum rolnicze. Nie wyobrażam sobie, bym mógł robić coś innego – mówi Robert Janowski.
Inna była sytuacja jego żony. - Ja nigdy w życiu nie miałam ani jednej krowy. Poznałam przyszłego męża i wiedziałam w co się pakuje. To on zaszczepił we mnie pasję do ekologii, miłości do zwierząt. Robimy to wspólnie, z wielką pasją. Kochamy to, co robimy i chcemy brnąć w to dla naszych dzieci, dla siebie i też dla ludzi. Bo dzięki nam ludzie odżywiają się zdrowo. A nasze produkty poprawiają odporność – nie kryje zadowolenia pani Beata.
- Przez chemizację rolnictwa jako ludzkość zrujnowaliśmy sobie zdrowie. Gdy ktoś ma 100 czy 200 hektarów nie myśli o ekologii, ciągle tylko opryskuje – dodaje.
Janowskich bardzo cieszą telefony od ludzi, którzy dziękują za ich wyroby. - Ostatnio dzwoniła do mnie starsza pani, która dziękowała nam, bo przypomniały jej się smaki dzieciństwa. Bardzo miło było usłyszeć takie słowa – kończy Robert Janowski.