reklama

Sprawa ataku na starostę za zamkniętymi drzwiami

Opublikowano:
Autor:

Sprawa ataku na starostę za zamkniętymi drzwiami - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościNie wiadomo, jak przed sądem swoje zachowanie wyjaśniają dwaj oskarżeni o znieważenie starosty łęczyńskiego. Wszystko dlatego, że przebieg procesu, w którym pokrzywdzonym jest Krzysztof Niewiadomski, jest niejawny.

Niejawnie

Przed Sądem Okręgowym w Lublinie odpowiadają Paweł G. i Łukasz S. Prokuratura oskarża pierwszego z nich o znieważenie starosty łęczyńskiego Krzysztofa Niewiadomskiego i jego syna z powodu ich przynależności politycznej. 55-latek z Lublina miał też grozić obu mężczyznom pozbawieniem życia. Pozbawieniem życia miał grozić im także drugi z oskarżonych, 25-latek z Turowoli. Proces, który ruszył w połowie listopada, odbywa się za zamkniętymi drzwiami. - Chodzi o przepis mówiący o tym, że w sprawach o znieważenie lub pomówienie z automatu wyłączana jest jawność, chyba, że pokrzywdzony złoży inny wniosek. Tu takiego wniosku nie było - dowiadujemy się w Biurze Prasowym Sądu Okręgowego w Lublinie.

Nazwał ich "pisiorami" 

24 maja br. w Puchaczowie Krzysztof Niewiadomski i jego syn rozwieszali banery wyborcze kandydatki PiS-u w wyborach do Europarlamentu - Elżbiety Kruk. Pierwszy z nich to aktualny starosta powiatu łęczyńskiego, jest samorządowcem związanym z PiS.

Jak ustalili śledczy, w pewnym momencie uwagę na rozwieszających banery zwróciła grupa mężczyzn spożywających w pobliżu alkohol. Najagresywniejszy z nich - jak się później okazało 55-letni Paweł G. z Lublina - nazwał ich "pisiorami",  zaczął krzyczeć w ich kierunku wulgarne słowa. Miał też grozić im pozbawieniem życia, a następnie rzucić w ich stronę szklaną butelkę, która rozbiła się obok starosty łęczyńskiego.
Potem na miejsce zdarzenia podjechał samochodem inny mężczyzna, który wykrzyczał do pokrzywdzonych kolejne obelgi. 

Jeden się uniósł. Drugi nie wie, co krzyczał 

55-latek przyznał się do tego, że obrażał pokrzywdzonych. Tłumaczył, że był pod wpływem alkoholu i "trochę się uniósł". Powiedział, że nie pamięta, czy groził pozbawieniem życia. 

Łukasz S. nie przyznał się do tego, że groził komuś pozbawieniem życia. Wyjaśniał mundurowym, że co prawda krzyknął coś do starszego mężczyzny, ale "nie wiedział co". Przyznał, że mógł użyć wulgaryzmów.
 
Dominik Smagała

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE