- Serce ściska jak na to patrzę, takie piękna drzewa! Rosły 35 lat i nikomu nie przeszkadzały, a dzisiaj w pięć minut znikły! – mówi jeden z mieszkańców bloku.
Pracownicy spółdzielni tłumaczą, że musieli wyciąć te drzewa, bo takie były wytyczne kontroli straży pożarnej. Potwierdzają to strażacy, którzy mówią, że świerki zostały zasadzone samowolnie, w tzw. czynie społecznym.
- Ten blok nie ma drogi pożarowej. Drzewa rosły wzdłuż bloku i wysokością sięgały jego ostatniej kondygnacji, chociaż przepisy dopuszczają przy budynkach obiekty do wysokości 3 metrów – tłumaczy mł. bryg. mgr Robert Gruszecki, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej w Łęcznej.
- Wycinka drzew pozwoli zbudować drogę, która umożliwi dojazd pojazdów ratowniczych z wysięgnikiem i w razie pożaru udzielenie pomocy w mieszkaniach powyżej parteru. Bezpieczeństwo jest ważniejsze niż „widzimisię” mieszkańców – dodaje.
Gruszecki przyznaje jednak, że dojazd służb utrudnią także samochody, które stoją na parkingu przy bloku. A parking w godzinach popołudniowych jest zastawiony po brzegi. Auta stoją także na chodnikach przy pierwszej klatce.
Zaznacza, że taki problem dotyczy większości bloków w Łęcznej. Po przeprowadzonej przed kilkoma laty kontroli na terenie Spółdzielni Mieszkaniowej im. Stefana Batorego, władze tej spółdzielni uzyskały zgodę na wycinkę prawie setki drzew.
Przypomnijmy, że taka zgoda oznacza nakaz posadzenia nowych drzew w innym miejscu.
Gdzie jeszcze na osiedlach będą wycinane drzewa? Chcieliśmy zapytać o to panią prezes spółdzielni Renata Wasilewicz-Deska była dzisiaj nieuchwytna.
Sprawdź jakie wydarzenia czekają nas w najbliższym czasie:
