Przypomnijmy, że do wypadku doszło 19 grudnia. Kierowca audi był górnikiem w Bogdance i feralnego dnia źle się poczuł w pracy, miał bardzo wysokie ciśnienie. Lekarz dyżurny zwolnił go do domu. Podczas powrotu własnym samochodem w Turowoli zjechał na przeciwległy pas i uderzył w nissana. W wyniku wypadku zginęły dwie osoby. 27-latek zmarł w drodze do szpitala, a kierowca nissana poniósł śmierć na miejscu. Jedna z hipotez branych pod uwagę przez śledczych mówi, że kierowca audi zasłabł z dociśniętym pedałem gazu (prędkościomierz audi zatrzymał się na 207 km/h).
Sekcja zwłok wykluczyła zawał. - Mężczyzna poniósł śmierć na skutek obrażeń charakterystycznych dla wypadku. Zleciliśmy dodatkowe badania w toksykologii i histopatologii, aby sprawdzić, czy do wypadku mogła przyczynić się jakaś ukryta choroba – mówi prokurator Paweł Badach.
Prokuratura wyjaśnia także, czy lekarz, który dyżurował w kopalni prawidłowo zajął się 27-latkiem.
W przygotowaniu jest nadal opinia biegłego z zakresu ruchu drogowego.