Wojna na słowa
Wszystko zaczęło się od informatora wydanego przez komitet wyborczy Lepsza Łęczna, z którego w nadchodzących wyborach startuje 29-letni Fijałkowski. Kandydat na burmistrza opisał w nim między innymi osoby, które według niego należą do „układu” lokalnej władzy.
Na środku jednej ze stron informatora umieścił zdjęcie pająka, w które wpisał fotografię łęczyńskiego ratusza. Za część „łęczyńskiej pajęczyny władzy” Fijałkowski uważa m. in. Grzegorza Kuczyńskiego, o którym napisał: „W 2013 roku zrobiło się o nim głośno, gdy jego żona otrzymała pracę w łęczyńskim MOPS – jednostce podległej burmistrzowi.”
Kuczyński nie pozostał dłużny i na zarzuty odpowiedział w ostatnim wydaniu lokalnej gazety „Pojezierze”. Stwierdził, że Fijałkowski obrażał go przez wiele miesięcy w Internecie. „Pomówienia, zniesławienia, czyli tzw. hejt w Internecie był smutną codziennością. Nie wystarczało obrażanie mnie, trzeba było też wypisywać bzdury na moją siostrę, ojca czy żonę.”
Sąd: Polemika to nie materiał wyborczy
Sprawa miała swój finał w sądzie. Mariusz Fijałkowski domagał się od Kuczyńskiego przeprosin za – według niego – nieprawdziwe twierdzenia o tym, że Fijałkowski miał „fałszywie oskarżyć, wielokrotnie pomówić, złożyć przeciwko niemu fałszywe zeznania na policji oraz obrażać go i jego rodzinę w Internecie”.
Warto zaznaczyć, że panowie spotkali się na ulicy, kiedy młody kandydat Lepszej Łęcznej kolportował swoje ulotki. Według Fijałkowskiego i świadka, członka komitetu Lepsza Łęczna, Kuczyński miał nazwać wtedy kandydata na burmistrza „gówniarzem”, czemu pracownik urzędu zaprzecza.
Sąd rozpatrywał tę sprawę w trybie wyborczym w ubiegły poniedziałek i uznał wniosek Mariusza Fijałkowskiego za bezzasadny, bo tekst Kuczyńskiego zatytułowany „Nasze małe piekiełko” nie jest materiałem wyborczym, tylko polemiką, która jest subiektywną oceną autora i nie musi zawierać faktów. Dlatego jeśli kandydat Lepszej Łęcznej nie zgadza się z zawartymi w tekście twierdzeniami, może żądać usunięcia skutków naruszenia dóbr osobistych na zasadach ogólnych.
„W ocenie Sądu autor publikacji Grzegorz Kuczyński opisał i ocenił jego kontakty i relacje z wnioskodawcą, przez co poddał je osądowi społecznemu” – czytamy w postanowieniu. „Przeszkodą dla krytyki prasowej nie może być okres przedwyborczy, bowiem publikacja nie odnosi się do wyborczej agitacji i popierania innych kandydatów na stanowisko, do którego aspiruje wnioskodawca”