Mężczyzna zginął przed Wielkanocą, 12 kwietnia, - jak ustaliła prokuratura - zwabiony przez Martę K. na plac buraczany w Ciechankach, gdzie zasadził się na nich jej drugi partner.
Szukali w Wieprzu, szukali w studni
W sobotę 28 października kryminalni przeczesali dwie posesje, sprawdzali obejścia, niewykończone od lat domostwo. Skontrolowali studnię, z której strażacy wypompowali wodę. Ludzi wspomagał wyszkolony do szukania zwłok pies.
- Policja sprawdzała jedną z wersji śledczych - skwitował kom. Michał Grzesiuk z Komendy Powiatowej Policji w Łęcznej.
Łęczyńscy - i nie tylko - policjanci i strażacy szukają ciała zamordowanego od połowy kwietnia. Rzeka Wieprz zlustrowana została przez nurków, prześwietlona nowoczesnym skanerem holowanym po dnie. W działaniach uczestniczyła poznańska ekipa, która poszukiwała w Warcie ciała zamordowanej Ewy Tylman. Zakładano też siatkę, która zatrzymałaby niesione z nurtem zwłoki. Za pomocą ciężkiego sprzętu podnoszono z rzeki zwalone, tarasujące dno pnie drzew. Były trzy specjalne psy oraz wskazówki dwóch jasnowidzów, w tym Krzysztofa Jackowskiego. Oba wskazane przez jasnowidzów miejsca zostały sprawdzone.
Nad Wieprz, z Dąbrowy, przyjeżdżał ojciec ofiary, Ryszard Śliwiński. Stał na brzegu i czekał.
To było w Wielki Czwartek
- Tracimy nadzieję, że pożegnamy syna - powiedzieli Wspólnocie w ubiegłą sobotę rodzice Mariusza.
Wiedzieli o przeszukaniach w Ciechankach, w sąsiedztwie domu 32-letniej Marty K., z którą związał się ich syn. Jej samej nigdy nie spotkali. Mariusz poznał ją przez internet i bardzo się w ten związek zaangażował.
Wspomniał kiedyś o jakichś niesnaskach. O tym, że jak rozmawiał z nią na skype widział kogoś za jej plecami. Pytał, ona zaprzeczała.
- To był Wielki Czwartek, ja tu wędziłem wędliny na święta - mówi Ryszard Śliwiński - gdy zadzwoniła do żony, że Mariusza porwała mafia za jakieś długi... Trzech ich było - mówiła - pistolet mu do głowy przyłożyli, wsiadaj i pojechali... Jakie długi - pomyślałem - jaka mafia? Moja żona Zosia od razu powiedziała: Coś ty z moim dzieckiem zrobiła? A nic, nic - mówiła. - Na policję od razu zgłosiłaś? - dopytywała żona, a ona, że telefon zabrali i ostrzegli, ty taka nie taka, jak coś piśniesz, ciebie to samo czeka.
Nie wiem dlaczego do nas zadzwoniła.
Jest grób i grobek, ale ciała nie ma
(...)
Więcej w elektronicznym (CZYTAJ TUTAJ) i papierowym wydaniu Wspólnoty (dostępnym w punktach sprzedaży).
Jolanta Chwałczyk