Waldemar Cieśluk pracował w kopalni Bogdanka przez 36 lat, ostatnio jako kierownik służby strzałowej pod ziemią. Stanowisko to wiązało się z dużą odpowiedzialnością za bezpieczeństwo pracowników. W 2018 roku, z powodu zmian organizacyjnych, dział służby strzałowej zastąpiono działem techniki strzałowej, gdzie wymagano wyższego wykształcenia górniczego. Cieśluk nie spełniał tego wymogu, więc został zwolniony.
Uważa on jednak, że to była tylko wymówka. - Przez 36 lat nie byłem na zwolnieniu lekarskim. Bogdanka była dla mnie jak rodzina. Prezes Stachowicz mówił, żebyśmy budowali tę kopalnię dla siebie, rodzin i środowiska, i tak robiliśmy, nie dojadając i niedosypiając. Tak ratowaliśmy Bogdankę. Jako związkowiec zawsze ujmowałem się za pracownikami. W końcu stałem się niewygodny dla pewnej grupy ludzi i po tylu latach pracy zostałem usunięty – mówi dziś Waldemar Cieśluk, który dodaje, że cała sytuacja mocno odbiła się na jego zdrowiu.
Sprawa toczy się już siedem lat
Niedługo po zwolnieniu Cieśluk poszedł do sądu, domagając się przywrócenia do pracy. W 2019 r. Sąd Rejonowy Lublin-Zachód przyznał mu 36 tys. zł odszkodowania za niezgodne z prawem wypowiedzenie. Cieśluk był członkiem zarządu Związku Zawodowego Górników, co dawało mu ochronę przed zwolnieniem bez zgody związku. Organizacja nie zaakceptowała zmiany warunków pracy, a sąd uznał, że pracodawca złamał przepisy.Pomimo odszkodowania Cieśluk nadal walczył o powrót do pracy. Sąd drugiej instancji orzekł jednak, że nie jest to możliwe z powodu braku wymaganego wykształcenia. Cieśluk złożył skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego, który w styczniu 2023 r. uznał, że ma ona podstawy. Sąd Najwyższy zauważył, że od sierpnia 2020 r. nie obowiązuje już przepis wymagający wyższego wykształcenia na tym stanowisku, ponieważ odpowiednie rozporządzenia straciły moc. I na dzień wydania wyroku przez SN (listopad 2020 r.) wymóg posiadania wyższego wykształcenia nie obowiązywał. Sprawa wróciła więc do Sądu Okręgowego w Lublinie.
"Dosłownie napadnięto mnie w pracy"
Ostatnia rozprawa miała miejsce w poniedziałek 24 lutego.Waldemar Cieśluk przypomniał, że domaga się przywrócenia do pracy na zajmowane do 2018 roku stanowisko, a jeżeli to niemożliwe – sam proponuje przywrócenie na niższe stanowisko nadsztygara.
Z kolei pełnomocnik spółki Lubelski Węgiel Bogdanka Andrzej Wrona wniósł o oddalenie apelacji "jako nieuzasadnionej".
- Powód [Waldemar Cieśluk] nie spełnia wymagań kwalifikacyjnych do zajmowania tego stanowiska. Nie spełnia i nigdy nie spełniał zarówno w dacie wręczenia mu oświadczenia o wypowiedzeniu umowy o pracę, jak również przez cały czas do chwili obecnej bezwzględnego ustawowego wymogu posiadania wyższego wykształcenia do zajmowania stanowiska kierownika działu ruchu zakładu górniczego – argumentował mecenas Wrona.
Waldemar Cieśluk mówił o kulisach jego degradacji. - 2 lutego 2018 roku dosłownie napadnięto mnie w pracy. Powymieniano mi zamki, próbowano przejąć cały dział. Miałem dosłownie parę minut na rozliczenie się z 35 lat nienagannej mojej pracy – mówił Waldemar Cieśluk, który wtedy z dnia na dzień dowiedział się, że jest zdegradowany o dwa szczeble.
I dodał, że przez to całe zdarzenie trafił do szpitala z powodu wysokiego ciśnienia.
Wyrok w marcu
Paweł Morawski, pełnomocnik Waldemara Cieśluka podkreślił, że w dwóch wyrokach sądy stwierdziły, że kopalnia naruszyła prawo przy wypowiedzeniu umowy o pracy, bez zgody związku zawodowego.- Te przepisy są stworzone po to, żeby w sytuacji domniemanego konfliktu interesów między pracownikiem będącym członkiem Związku Zawodowego a pracodawcą pracownik był szczególnie chroniony, by nie dochodziło do sytuacji, że zmieniają się jakieś przepisy rozporządzeń i z tego powodu stwarzamy pretekst do zwolnienia niewygodnego pracownika – powiedział ... pełnomocnik.
Z kolei Andrzej Wrona stwierdził, że zarówno sąd pierwszej, jak i drugiej instancji nie wykazał, by wypowiedzenie było związane z jego działalnością związkową. Dodał, że przyczyną wypowiedzenia była obiektywna, wynikająca z przepisów prawa niemożność pracy na nowym stanowisku w dziale techniki strzałowej, dlatego zasadne było odszkodowanie, a nie przywrócenie do pracy.
Gdyby sąd orzekł przywrócenie do pracy, kopalnia musiałaby wypłacić Waldemarowi Cieślukowi wynagrodzenie za siedem lat pracy.
Sędzia Edyta Telenga odroczyła ogłoszenie wyroku do 19 marca.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.