W czwartek, 28 stycznia, radni z komisji ochrony zdrowia i spraw socjalnych Rady Powiatu Łęczyńskiego rozpatrywali skargę na personel szpitala w Łęcznej. Złożył ją syn pacjenta przebywającego pod koniec ub. roku na tymczasowym oddziale covidowym.
Pacjent ten trafił do szpitala w Łęcznej w złym stanie. Niestety, lekarzom nie udało się go wyleczyć - zakażenie i inne choroby spowodowały jego śmierć w grudniu ub.r. Mężczyzna zmarł na oddziale kardiologii Wojskowego Szpitala Klinicznego w Lublinie, gdzie został przeniesiony z powodu pogarszającego się stanu zdrowia. Zmarły był już w zaawansowanym wieku.
Syn pacjenta: lekarz z nas kpił
Skarga nie dotyczy jednak samego procesu leczenia. Była ona napisana jeszcze za życia mężczyzny i rodzina w żaden sposób nie obciążała szpitala winą za zły stan i śmierć pacjenta. Rodzina pacjenta poczuła się jednak bardzo źle traktowana przez lekarzy i pielęgniarki z oddziału covidowego.
Opisywane sytuacje miały miejsce w listopadzie 2020 r. Z powodu pandemii rodzina mogła kontaktować się z pacjentem telefonicznie i był to jedyny sposób na uzyskanie informacji na temat jego stanu zdrowia, który pogarszał się z dnia na dzień. Pacjent nie mógł już w tamtym czasie chodzić i swobodnie mówić.
"Dodzwoniłem się do pokoju pielęgniarek. Chciałem uzyskać informacje o czynnościach wykonywanych w stosunku do mojego ojca i o potrzebach przez niego zgłaszanych. Mój telefon wynikał z bezradności siostry, która wcześniej nie mogła uzyskać informacji od lekarza na temat stanu zdrowia ojca" – napisał w skardze syn zmarłego.
"Lekarz był arogancki, nie udzielał odpowiedzi na zadawane mu pytania, nie miał merytorycznego oglądu na pogarszające się wyniki niektórych badań. Atakował siostrę. Kpił z jej postępowania" – dodał.
"Pielęgniarka również odmówiła mi udzielenia informacji, ponieważ nie jestem jej zwierzchnikiem" – poinformował syn leczonego mężczyzny.
Pielęgniarka nie chciała podać swego nazwiska
Niedługo po tej rozmowie zadzwonił jeszcze raz i pytał jak nazywa się pielęgniarka, z którą wcześniej rozmawiał. Telefon odebrała wtedy inna pielęgniarka. "Kobieta nie chciała przekazać mi tych danych i jednocześnie sama nie chciała się przedstawić. Powiedziała, że wydzwaniam do nich cały czas i zawracam jej gitarę, przez co nie mają czasu nic zrobić" – relacjonuje syn zmarłego pacjenta.
Po tych rozmowach uzyskał informację od rzecznika praw pacjenta o tym, że pielęgniarka ma obowiązek już w czasie rozmowy telefonicznej przedstawić się i podać personalia innej pielęgniarki, a także poinformować, jakie czynności wykonywała wobec pacjenta.
Autor skargi zadzwonił więc po raz kolejny i przypomniał pielęgniarce jej obowiązki. "Kobieta ponownie nie chciała mnie słuchać. Przekazała do telefonu lekarza, który stwierdził, że nie ma ona obowiązku przekazywać swoich danych personalnych. Doktor polecił mi, że mam więcej nie dzwonić, bo dezorganizuję pracę oddziału" – zrelacjonował syn zmarłego mężczyzny.
(...)
POZOSTAŁO 80 PROC. TEKSTU
Więcej w papierowym i elektronicznym wydaniu "Wspólnoty Łęczyńskiej" - LINK
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.