"W sobotę (16 stycznia - przyp. red.) o godzinie 14:20 wylądowaliśmy szczęśliwe po 9 godzinach lotu, na lotnisku Chopina w Warszawie. Nikt nie wiedział, że wracamy. Szok i niedowierzanie wypisane na twarzach najbliższych i łzy szczęścia pomieszane z radością, były najlepszym widokiem, jaki dostaliśmy po tylu miesiącach. Na początku miny mieli grobowe, ale po chwili się odblokowali" - wspominają pierwsze chwile po powrocie Karolina i Damian Bulanda z Jawidza.
Filipek powitał babcię słowami: "Wróciłem, wróciłem!"
"Nawet się nie spodziewaliśmy, że tak powie. Wiecie, jakie to miało mocne brzmienie takie zwykłe słowo, z ust małego dziecka. Słychać było w jego głosie radość i ulgę. Siedem godzin różnicy w czasie to dużo dla malucha, trzeba czasu, aby nauczył się od początku, gdzie jest jego miejsce. Gdzie jest bezpieczny... Widać różnice w jego zachowaniu, jest spokojniejszy, dużo się uśmiecha, mówi, bawi się. Ogromną radość widać na jego buzi, że w końcu spotkał tak wyczekiwane dzieci, dziadków, wszystkich i starszą siostrę. Chodzi o naszego psa..." - przyznają rodzice na profilu FB "Filipek na wojnie z guzem mózgu".
Profil obserwuje 10 523 tysięcy internautów. Post opisujący powrót do domu ma 3,2 tys. polubień, 539 komentarzy, 322 udostępnienia.
To nie koniec trwającej od roku walki młodych rodziców o ukochanego jedynaka. Guz nadal tkwi w głowie Filipka i, tak jak w przypadku złośliwych nowotworów mózgu (wyściółczak anaplastyczny - przyp. red.) może dojść do nawrotów i odradzania. Dlatego rodzice nadal szukają pomocy. Ostatnio skierowali swoje prośby o leczenie do Szwajcarii.
"Na chwile obecną nie mają nam nic do zaproponowania, oprócz protonoterapii, którą Filipek już przeszedł. Ale nie poddamy się, prawda ???" - piszą rodzice do swoich dobroczyńców, tzw. Armii Filipka - tj. internautów, którzy w kwietniu i październiku ubiegłego roku kwestowali o środki na leczenie dziecka.
"Aniołki o Was też pamiętamy, jak moglibyśmy zapomnieć. O wspaniałych ludziach się nie zapomina bardzo Wam dziękujemy za to, że cały czas jesteście z nami w chwilach dobrych i złych, trwacie i wierzycie, pokazujecie nam, że ten świat nie jest jeszcze taki zły. Nie z Wami. Mamy nadzieje, że się szybko przestawimy na Polski czas. I chodź czasem dostajemy niemiłe słowa kierowane w naszą stronę, może są nie przemyślane, wiemy że Armia Filipka Bulanda jest silniejsza i pokona wszystko, nawet takie sytuacje..." - uzupełniają.
Ukłony w stronę ludzi dobrej woli
"Szczęśliwie jesteśmy już w domu!" - piszą po powrocie ze Stanów Karolina i Damian Bulanda z Jawidza i w kierunku wszystkich "pomocnych duszyczek" kierują słowa podziękowań:
"Chcemy bardzo serdecznie podziękować Fundacji Dar Serca w Chicago, która przyjęła nas pod swoje skrzydła podczas pobytu w USA, Wspaniałej Pani Izabeli Rybak i Panu wolontariuszowi Toniemu. Wanda Wyszynska-Suarez dziękujemy za całe okazane ciepło, za poświęcony czas i za towarzyszenie nam na lotnisku, a także Ewa Hawrylkiewicz i Mirek Hawrylkiewicz. Następnie wielkie serduszko z podziękowaniem płynie w stronę Kancelarii Premiera za pomoc w załatwieniu formalności związanych z samolotem, w skompletowaniu wszystkich najważniejszych dokumentów, abyśmy mogli wwieźć do kraju chemię podtrzymującą dla Filipka. A także Ministerstwu Zdrowia za bardzo szybką decyzje w sprawie leków. Dzięki właśnie Nim udało nam się zorganizować lot do Polski. A nie jest to takie proste jak by się wydawało i bez pomocy osób trzecich, by się to nie udało. Wielkie brawa. Oczywiście nie bylibyśmy w domu gdyby nie, Polskie Linie Lotnicze LOT. Chcemy również podziękować naszemu Aniołowi Stróżowi. Wiemy, że sam tego nie przeczyta. Nie możemy napisać kto to taki, ale jest wśród Was taki ktoś. Ale ma dobrą duszyczkę, która mu to przekaże".
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.