W czasie niedzielnej imprezy można było przenieść się w kulinarne czasy króla. Największa kolejka ustawiła się po miód pitny. Trójniak dojrzewał półtora roku. Niekórzy żartowali, że uczestnicy zabawy lgnęli do niego jak pszczoły do ula. W końcu przyszli na Miodosytnię Jana III Sobieskiego.
Uczestnicy imprezy pili też kawę parzoną w XVII-wieczny sposób. Do jeszcze zimnej wody wsypujemy kawę, cukier i przyprawy, a później parzymy ją w gorącym piasku i dopiero wtedy możemy powiedzieć, że pijemy prawdziwą kawę po turecku, koniecznie bez mleka.
Można było też spróbować zupy rycerskiej. W garnku gotowała się przepiórka i kaczka, dorzucano do niego wszystko to "co zostało po bitwie".
A kiedy już uczestnicy zabawy pojedli i spróbowali słodkiego trunku uczyli się tańców modnych w XVII i XVIII wieku.
Głośne huki armat i strzały muszkietów słyszeliśmy wtedy, gdy rabusie zwani dawniej grasantami uprowadzili panny dworskie. W ich obronę ruszyli dragoni.
Jak wyszło widowisko? - zobaczycie w naszym materiale wideo.