Mecz zielono-czarnych z Koroną Kielce odbył się w lany poniedziałek. Chociaż tempo spotkania było szybkie, akcje obu drużyn przez długi czas okazywały się nieskuteczne.
Korona mogła objąć prowadzenie już w 12. minucie. Główkował Luis Carlos, jednak nie trafił do bramki z kilku metrów.
Łęcznianie mogli stracić gola także po strzale Jacka Kiełba z rzutu wolnego. Sergiusz Prusak patrzył jedynie jak piłka przeleciała minimalnie obok słupka. Gdyby pomocnik kielczan trafił w światło bramki, Prusak byłby bez szans.
Niedługo po przerwie wynik mogli otworzyć łęcznianie, ale świetną paradą popisał się bramkarz Korony Vytautas Cerniauskas. Tuż za linią pola karnego przejął piłkę Tomasz Nowak, uderzył mocno z woleja, a bramkarz gospodarzy przeniósł piłkę ponad poprzeczkę.
Gospodarze objęli prowadzenie w 66 minucie. Jacek Kiełb strzelił mocno z dystansu po indywidualnej akcji i umieścił piłkę w siatce bramki Sergiusza Prusaka, który nawet nie zdążył zareagować.
Trzy minuty później na bramkę kielczan z dystansu mocno strzelał Filip Burkhardt, ale znów dobrą interwencją popisał się Cerniauskas.
W 71 minucie Korona podwyższyła wynik na 2:0. Kiełb centrował z rzutu rożnego i z bliska gola strzelił Kamil Sylwestrzak. Ten wynik nie zmienił się już do końca meczu.
Po poniedziałkowej porażce Górnik Łęczna spadł na dziesiąte miejsce tabeli.
Trener zielono-czarnych Jurij Szatałow powiedział po meczu, że zwycięstwo gospodarzy było zasłużone. - Korona stworzyła sobie zdecydowanie więcej sytuacji, dwie z nich wykorzystała i zasłużenie wygrała. Nie ma co przebierać nogami. Musimy przygotować się do następnego meczu. Nikt dzisiaj nie odpuścił, ale byliśmy bezradni na tle Koron – skomentował Szatałow.