Obaj mężczyźni zostali pochowani na cmentarzu w Rogóźnie. Pogrzeb Emila odbył się w środę 2 maja, Mariusza dwa dni później, w piątek.
Bezpośrednio po pogrzebie członkowie rodziny Mariusza przyjechali na miejsce wypadku. Rozmawiali o okolicznościach zdarzenia.
- Licznik zatrzymał się na prędkości 230 km/h. Na polu nie ma żadnego śladu, jedynie obok słupa przy samej drodze, gdzie na pewno odbiło samochód w górę, który następnie przeleciał w powietrzu nad zbożem. Przecież gdyby hamował w polu, zboże byłoby poryte, a tu nie ma żadnych śladów – mówił nam starszy mężczyzna z rodziny Mariusza.
Jego najbliżsi, których spotkaliśmy w piątek na miejscu wypadku uważają, że autem kierował właściciel pojazdu, który przeżył.
- Mieliśmy jechać na dyskotekę. Jechał po mnie do Urszulina, jestem pewien, że to on prowadził. Był jako jedyny trzeźwy – mówi nam brat Mariusza.
- Jeden pasażer, który siedział z tyłu, był bardzo pijany, a mój brat na pewno też był wypity. Nie miał prawa jazdy i nigdy w życiu nie widziałem go za kierownicą. Gdyby nawet siadł przypadkiem, to nie rozpędziłby się do takiej prędkości – dodaje.
Tragiczny początek majówki
Do zdarzenia doszło na początku długiego weekendu, w sobotę 28 kwietnia ok. godz. 21:30 w Garbatówce (gmina Cyców) na prostym odcinku drogi prowadzącej m. in. nad jezioro Grabniak. Trzej mężczyźni jechali w stronę Urszulina.
(...)
Więcej w elektronicznym (CZYTAJ TUTAJ) i papierowym wydaniu Wspólnoty (dostępnym w punktach sprzedaży).