Filipek jest wulkanem pozytywnej energii - skoczny, pełen werwy i wszędzie go pełno. Tańczy i śpiewa po swojemu ulubioną piosenkę. Nad wiek rozwinięty. Choć jeszcze nie mówi, wszystko rozumie i ochoczo potakuje, gdy akurat ma na coś ochotę, albo przeciwnie - głośno manifestuje, by wyrazić sprzeciw. Do stycznia był okazem zdrowia, ale wtedy właśnie zaczęły pojawiać się pierwsze niepokojące objawy. - Synek nie dawał się uspokoić, nie pomagały nawet jego ulubione rytuały, pieluszka i piosenka, którą nuciłam mu do uszka. Cały czas tarł i drapał główkę. Zaczął nawet wymiotować – opowiada mama.
Z dziarskiego do tej pory dwulatka stopniowo stawał się coraz bardziej apatyczny i osowiały, Nie miał nawet siły na bunt.
Był 29 stycznia. Rodzice na długo zapamiętają ten dzień. Rankiem Filipek nie chciał wstać z łóżeczka. Nie jadł i nie pił. W szpitalu pojawiły się zawroty głowy i problemy z chodzeniem.
Dzień później przeszedł badanie tomografem i rezonansem.
- Mąż dowiedział się pierwszy, nie chciał mi od razu powiedzieć. Najpierw poprosił pielęgniarki o środek na uspokojenie dla mnie. W jego oczach widziałam, że jest źle. Powiedział, że Filipek ma guza mózgu. Że jego życie wisi na włosku - rozpacza mama.
W główce dziecka rósł ogromny guz...
Badania rozwiały resztki złudzeń. Lekarze zdiagnozowali w główce Filipka ogromny guz, o średnicy ponad 8 cm, tj. wielkości pięści dorosłego człowieka. Chłopczyk natychmiast trafił na stół operacyjny. W ciągu kolejnych trzech tygodni przeszedł trzy operacje. Z Lublina został skierowany do Centrum Zdrowia Dziecka do Warszawy na dalsze leczenie. Tam lekarze przeprowadzili operację usunięcia guza. Niestety – nie udało się go wyciąć w całości. Chirurdzy pozbyli się zaledwie ok. 40 procent guza. Pozostała masa o średnicy 5 cm została w główce dziecka i - jak się okazało - jest tykającą bombą.
- Przed operacją zapytaliśmy lekarza jak trudny jest to zabieg. Przyznał, że życie dziecka może być zagrożone - mówi cichutko mama. - Rokował, że nawet, jeśli operacja się uda to synek dożyje najwyżej 5. roku życia. Nie spotkał w swojej praktyce tak dużego guza u dziecka w tym wieku. - Przeżyliśmy szok. Wróciliśmy do pokoju i oboje płakaliśmy - mówi mama.
Zatrzymało im się życie, ale jednocześnie pojawiła iskierka nadziei, że guz nie jest złośliwy i Filip szybko pokona chorobę. Wówczas nadeszły wyniki histopatologii - wyściółczak anaplastyczny - nowotwór, który charakteryzuje się najszybszym wzrostem i najbardziej agresywnym przebiegiem.
Szukają pomocy za granicą
W Polsce lekarze nie chcą już operować chłopczyka. Filipek przeszedł cykl chemioterapii, ale to nie wystarczy, żeby wygrać walkę ze złośliwym nowotworem. Rodzice szukają pomocy u najlepszych specjalistów w Europie.
Rodzice dwulatka nie są w stanie sami sfinansować działań specjalistów.
Jeśli chcesz pomóc Filipkowi, to pamiętaj, że liczy się każda złotówka. Filip jest podopiecznym fundacji ZOBACZ MNIE. Wpłaty na jego rzecz prosimy kierować na konto:
Fundacja ZOBACZ MNIE
ul. Ofiar Oświęcimskich 14/11
50-069 Wrocław
SANTANDER BANK POLSKA SA
28 1090 23 98 0000 0001 4358 4104
Z tytułem wpłaty: „Filip Bulanda”
Wsparcie można też przekazać w postaci przelewu internetowego za pośrednictwem strony - LINK. W rubryczce „CEL” prosimy wpisać imię i nazwisko: „Filip Bulanda”.
Magdalena Sych