8-miesięczny chłopiec, który dopiero poznaje świat musi walczyć o życie. W styczniu Miko po raz pierwszy źle się poczuł. Czujna pani doktor skierowała chłopca do szpitala, w którym wykonano badanie USG brzuszka. Rodzice usłyszeli diagnozę - neuroblastoma - nowotwór złośliwy współczulnego układu nerwowego.
- Świat się zatrzymał, serce pękało, głowa pulsowała... Ale jak to, dlaczego? Skąd taki potwór w tak małym ciele? - pyta mama Mikołaja, Żaneta Siedlecka, która pochodzi z Łęcznej, a obecnie mieszka we Wrocławiu.
- Pierwsze rokowania tylko napędzały strach i łzy. Guz jest nieoperacyjny, jest za duży i otacza ważne narządy oraz aortę i żyłę główną. Nasz malutki synek nie przeżyłby operacji na tym etapie. Po 3 dniach od diagnozy Mikołaj przeszedł 3-godzinną operację z pobraniem próbek do badań histopatologicznych. 2 dni później w Przylądku Nadziei rozpoczął chemioterapię - dodaje.
"Domem" Mikołaja stał się szpital. Choroba rozdzieliła go z bratem. Ból, którego doznawał, odebrał mu radość i beztroskie uśmiechy. Przytula się i szuka ukojenia w ramionach mamy.
Ból był tym większy, że jedno z badań wykazało mutację genów. Od tego czasu lekarze wprowadzili agresywniejszą chemioterapię. Po niej Mikołaja czeka operacja i autoprzeszczep szpiku. Aby zniszczyć komórki nowotworowe przyjmie również megachemię, która pozbawi go odporności.
Ostatnim etapem leczenia będzie prawdopodobnie immunoterapia anty GD2, czyli bardzo kosztowne leczenie za granicą wyceniane na blisko 1 milion złotych.
Rodzice proszą o pomoc. Zbierają pieniądze na licytacji w serwisie Facebook (grupa o nazwie Mikołaj kontra Neuroblastoma - Licytacje).