reklama

Razem można więcej

Opublikowano:
Autor:

Razem można więcej - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościCzym – Pańskim zdaniem – zasłużył Pan na tytuł Człowieka Roku w powiecie, w którym Pan nie mieszka? 

Trudno jest oceniać samego siebie. Wynik konkursu to opinia wielu osób, które zechciały wziąć udział w głosowaniu i za tę opinię bardzo dziękuję. To wielkie wyróżnienie. Od lat mam w powiecie łęczyńskim wielu przyjaciół i znajomych, tu mieszka moja rodzina, z czego również w pewnym stopniu wynika moje zaangażowanie w życie tego powiatu. 

Musimy jednak pamiętać, że ze swoimi potrzebami i prośbą o pomoc zwracali się do mnie sami mieszkańcy. Tak było w sprawie spopielarni zwłok w Jaszczowie, spalarni odpadów medycznych w Antoniowie, sprawy chodnika przy drodze Turowola-Stara Wieś czy przystanku w Łysołajach. Widząc potrzebę wsparcia mieszkańców w tych inicjatywach zawsze się w nie włączałem. Starałem się pomóc, nie patrząc na to, że mieszkam w innym mieście. Nie możemy tworzyć sztucznych barier. Ludzie często mieszkają w jednym mieście, pracują w innym, a swoje pasje realizują w jeszcze innym. Z pewnością jednak moja aktywność była spowodowana również dobrymi relacjami z wieloma osobami z powiatu łęczyńskiego oraz związkami rodzinnymi z tą ziemią, sentymentem do tych terenów.

Sądzi Pan, że jako radny ze Świdnika, który zdobywa tytuł łęczyński, zawstydza Pan naszych radnych? Gdyby Człowiekiem Roku Świdnika został łęcznianin, czułby Pan pewien dyskomfort?

Nie, w żaden sposób. I nie stosowałbym tu takich podziałów. To są decyzje mieszkańców. Myślę, że jeśli chodzi o radnych, zawsze i wszędzie są  lepiej i gorzej oceniani. Natomiast pewne potrzeby czy opinie na temat funkcjonowania samorządu zostały w tej naszej współpracy wyrażone. Na przykład w Milejowie, gdzie mieszkańcy nie byli do końca zadowoleni z tego jak funkcjonują władze samorządowe i szukali pomocy u mnie jako doradcy wojewody. Tu zaznaczyć należy, że moja działalność w powiecie łęczyńskim ściśle wiąże się z moją współpracą z wojewodą lubelskim Przemysławem Czarnkiem, 

A pańskie rodzinne związki z naszym powiatem?

Na Lubelszczyznę mój dziadek ze strony ojca przybył ze swoimi rodzicami z Wołynia tuż po wojnie, jadąc tu ponad dwa tygodnie w wagonach bydlęcych. Osiedlili się w Wólce Cycowskiej. Babcia natomiast urodziła się w Świerszczowie, później mieszkała w Stawku. Ojciec do 15-ego roku życia wychowywał się w Cycowie. W latach 70., za chlebem, wraz z rodzicami przeprowadził się do Świdnika. Tak więc część mojej rodziny mieszka w Świdniku, a część na Ziemi Łęczyńskiej, m.in. w Cycowie.

Ma Pan w naszym powiecie swoje ulubione miejsce?

Najczęściej odwiedzam Milejów i Cyców. W Milejowie mam wielu przyjaciół. W Cycowie natomiast są jeszcze  gospodarstwa po moich pradziadkach, gdzie osiedli, jak wspomniałem, po wojnie. Jedni – w dawnym gospodarstwie poniemieckim na terenie gminy Cyców. Drudzy w posiadłości, która przed wojną należała do Ukraińców. Tam bywam, tam mam rodzinę, do tych ziem mam największy sentyment. 

Podobno był Pan piłkarzem w Turze Milejów. Gra pan nadal? Komu Pan kibicuje?

Piłkarzem – to za dużo powiedziane. Mnie w pewnym momencie zabrakło talentu i udało mi się grać najwyżej na poziomie czwartej ligi. Rzeczywiście, byłem też zawodnikiem Tura Milejów. Miałem krótki epizod w tej drużynie. Ostatnim klubem, w którym grałem, była Unia Bełżyce, czwarta liga. Później rozsądek wziął górę i widząc, że  piłkarzem nie zostanę, zacząłem rozwijać inne zainteresowania. Stąd studia w Szwecji, doktorat i szerzej zakrojona działalność społeczna. 

Jeśli chodzi o drugą część pytania, fakt, jestem kibicem piłkarskim. Na poziomie międzynarodowym kibicuję reprezentacji Polski i drużynie AS Roma. Wspieram też drużyny z naszego województwa, ponieważ uważam, że im więcej dobrych zespołów, tym lepiej dla Lubelszczyzny. Nasz region zasługuje na ekstraklasę i o nią wspólnie musimy walczyć, dlatego na meczach Górnika w ekstraklasie bywałem regularnie. Teraz też przyjeżdżam na mecze do Łęcznej. Wybieram się na jutrzejszy, jeśli pogoda pozwoli go rozegrać (rozmawiamy w piątek wieczorem – przyp. JCh )

Proszę się nam przedstawić prywatnie. Czym się Pan interesuje? Jest Pan żonaty?

Nie, co najpewniej w niedługim czasie się zmieni. Od kilku lat jestem w szczęśliwym związku. Wygląda na to, że z kobietą mojego życia. Moją pasją od zawsze był sport, piłka nożna przede wszystkim. Nadal gram amatorsko, czego wyrazem był turniej organizowany niedawno w Łęcznej razem z Agencją Mienia Wojskowego. Interesuje mnie też siatkówka. Tym rozrywkom poświęcam się w wolnym czasie. Wielką – nie ukrywam – pasją jest mój pies. Spacery i zabawa z nim sprawiają mi naprawdę wiele frajdy.

Co to za pies, jak się nazywa?

Nazywa się Yoshi. To japońska rasa Shiba inu. 

Co Pan czuje jako zwycięzca naszego plebiscytu, który wygrał z miejscowymi i starszymi Kandydatami?

Nie ukrywam, że sama nominacja do plebiscytu była dla mnie wyróżnieniem. Natomiast zwycięstwo to zaskoczenie, ale również nobilitacja i mobilizacja do dalszej współpracy z mieszkańcami powiatu łęczyńskiego. Pokazaliśmy, że razem można więcej, lepiej i skuteczniej. Czuję się wyróżniony. Uważam, że to coś niespotykanego, co motywuje do dalszej aktywności i pokazuje, że rzetelna praca i pomoc ludziom dają efekty.

Rozmawiała Jolanta Chwałczyk 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE