reklama

Szopkarz ze Świerszczowa (zdjęcia)

Opublikowano:
Autor:

Szopkarz ze Świerszczowa (zdjęcia) - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościOj dzieje się, dzieje. Na piętrze i na parterze. Kwiaciarki handlują, ludziska tańcują, Żyd w koszu taszczy jajka, smok zieje ogniem, kolędnicy kolędują, drzwi odsłaniają schody w jednej z wieżyczek, do Dzieciątka śpieszą królowie, krakowiacy i górale. A krówka muczy. 

Widok szopki budzi w dorosłym dziecko. Oczy same się śmieją do bajecznie kolorowej budowli. Po prostu wpada się w zachwyt. Nawet diabeł jest sympatyczny, ale ogonem namieszał. I zgorszył parafianki. 

- Gdy wystawiłem szopkę w kościele, pewne panie zarzuciły mi, że jest w niej i papież, i diabeł, i śmierć - opowiada Piotr Baczyński, szopkarz ze Świerszczowa, w gminie Cyców. - Nie podobało im się to. Tymczasem taka jest istota szopki.  

Był też górnik 

Figurka górnika, który niósł przed sobą bryłę węgla. To właśnie on zafrapował śp. Annę Szałapak, gwiazdę "Piwnicy pod Baranami", która zobaczyła szopkę w Krakowie. I pan Piotr wyjaśniał artystce - pieśniarce, etnografce i wielokrotnej członkini jury Konkursu na Najpiękniejszą Szopkę Krakowską - skąd ten górnik w szopce z Lubelszczyzny. 

A wiedział co mówi: - Z lubelskim węglem związany byłem od 68. roku, początkowo jako wiertnik, potem jako górnik, a dziś jestem na emeryturze.  

Zanim przyszedł czas na szopki, malował obrazy, których tematem była także kopalnia. Fragment obrazu namalowanego na ścianach rozdzielni elektrycznej można zobaczyć w kadrze filmu dokumentalnego o historii Bogdanki. Malowidło przepadło wraz z rozbiórką starych budynków pod nową kopalnianą infrastrukturę. 

Malował dużo. Był jednym ze współzałożycieli i długoletnim przewodniczącym Łęczyńskiego Stowarzyszenia  Twórców Kultury i Sztuki PLAMA, które powstało w roku 1983 i skupiało ludzi różnych profesji: nauczycieli, lekarzy, górników, urzędników, plastyków i studentów. 

I to się tak kręci 

- I to się tak kręci - mówi pan Piotr podłączając szopkę do prądu i wskazując obrotowy talerz, na którym wirują tekturowe figurki. 

- A jak długo kręci się pańska pasja? - pytam. 

- Już ponad dziesięć lat - precyzuje - najpierw zrobiłem szopkę dla moich dzieci, które mają już swoje dzieci, ale nadal czasem proszą, by tę pierwszą zdjąć ze strychu i ona nadal się kręci. Potem robiłem szopkę do kościoła. A ponieważ moje dzieci mieszkają w Krakowie, zaprosiły mnie żebym zobaczył krakowskie szopki. Prawdę mówiąc, było to moim marzeniem. Pojechaliśmy na Rynek i powiem pani, że to co zobaczyłem przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Postanowiłem, że muszę wziąć udział w następnym konkursie. I pojechałem, po raz pierwszy w roku 2013. 

Pan Piotr zaznacza, że satysfakcjonuje go możliwość pokazania swojej szopki i dyplom, bo nagrody trafiają do szopkarskiej elity: - To  starzy krakowscy wyjadacze, ludzie, którzy robią szopki od kilkudziesięciu lat, a nawet kilku pokoleń. Konkurencja jest więc ogromna, a poziom bardzo wyśrubowany, ale atmosfera wspaniała. Korowód niezapomniany. Sama możliwość uczestniczenia w takim wydarzeniu to wielka radość i satysfakcja.

Ściśle według zasad 

Pan Piotr myśli o szopce lubelskiej, ale póki co, objaśnia ściśle określone zasady budowy szopki krakowskiej: - Jest to ozdobna budowla wielokondygnacyjna, zwieńczoną smukłymi wieżami, które muszą być w ilości nieparzystej, a więc trzech, pięciu czy siedmiu. W centrum ma się znajdować scena Narodzenia Pańskiego. Szopka nie może być asymetryczna i jednokolorowa. Zestawienia kolorystyczne czasem zaskakują, ale takie są mile widziane przez zwiedzających. Na parterze zarezerwowane jest miejsce dla figurek jasełkowych oraz postaci z legend i historii Krakowa, stąd smok, lajkonik, bryczki, Żyd z jajkami i preclami krakowskimi, czy np. człowiek - żywa rzeźba, pomalowany na złoto, którego umieściłem w swojej szopce. 

To ten co stoi nieruchomo dopóki nie wspomożemy go datkiem.  

Na krakowski konkurs zgłasza się średnio około 150 szopek, od miniaturowych mieszczących się w pudełku po zapałkach do 2-metrowych i większych.

W pudełku po zapałkach?

- Tak, była nawet szopka na łyżeczce do herbaty - mówi pan Piotr.

Technicznie rzecz biorąc  

- Ile zajęło Panu zrobienie tej szopki? - pytam - musi Pan zgromadzić sporo szpargałów na te cuda...

Pan Piotr pokazuje swój uporządkowany warsztat podręczny, zamknięty w walizce. Materiały gromadzi w garażu i szafach. Wszystko się może przydać: pudełka, nici, folie, sreberka i złotka, tektury. 

Jak się okazuje, szopka, przy której siedzimy jest specyficzna, bo latami udoskonalana i przerabiana. To szopka, która ewoluuje. 

- Zamysł powstał, gdy skończyły się wakacje, dzieci odjechały i można było myśleć o szopce. Minął wrzesień, październik, listopad i 4 grudnia byłem już z nią w Krakowie. Powstała przed pięciu laty, ale wyglądała całkiem inaczej. Przez ten czas robiłem inne i zmieniałem tą. To ona była prezentowana w kościele i w Centrum Kultury w Łęcznej. Trzy pozostałe są w Krakowie i cieszą dzieci ze Stowarzyszenia Rodzin Adopcyjnych i Zastępczych Pro Familia, które prowadzi nasza córka Ewa, mieszkająca w Krakowie. 

W zastępstwie piątej 

Tak się złożyło, że w tym roku nowej szopki nie zrobiłem, ale odrestaurowałem tą pierwszą i prezentowana jest właśnie w naszym Gminnym Domu Kultury w Cycowie. 

- Pana ulubiona postać - rzucam.

- Kolędnicy z orkiestrą i Smok Wawelski - odpowiada - którego wspólnie z córką odwiedziliśmy spacerując krakowskimi Błoniami nad Wisłą po tegorocznym Konkursie. 

Wszyscy obecni są na parterze szopki. Za to na jednej z wież był kiedyś hejnalista, ale... 

- Ktoś go zestrzelił - śmiejemy się na koniec spotkania.

Jolanta Chwałczyk

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE