– Budowa ciała dziecka różni się od osoby dorosłej. Dzieci mają inne zapotrzebowanie na płyny, leki i posiłki. Dlatego na całym świecie oparzenia najmłodszych leczy się w specjalnych oddziałach – tłumaczy prof. Jerzy Strużyna , który kieruje Wschodnim Centrum Leczenia Oparzeń w Łęcznej. To przy nim powstał oddział dziecięcy.
Największy oddział w Polsce
Łęczyńska oparzeniówka będzie drugą w kraju. Do tej pory mali pacjenci, których oparzenia były na tyle duże, że potrzebowały leczenia w specjalnym oddziale trafiały do Szczecina.
Tamtejszy oddział dziecięcy nie jest jednak tak duży jak w Łęcznej, gdzie w zależności od potrzeb może przebywać od 10 do 16 małych pacjentów (plus 3-4 łóżka intensywnej terapii). Będą mogli całą dobę przebywać z rodzicami, dla których przygotowane są łóżka na sali.
- Może nie będzie to dla nas najłatwiejsze, bo rodzice nieraz wchodzą w rolę lekarzy czy nawet sędziów, ale warto, bo nikt tak nie leczy psychiki dziecka jak matka – zauważa prof. Strużyna.
W ciągu roku w Polsce jest około 110 ciężkich oparzeń dzieci. Te młodsze nieopatrznie dotykają rozgrzanego żelazka czy zalewają się gorącą herbatę, starsze doznają oparzeń na przykład skacząc nad ogniskiem.
Pierwsi mali pacjenci
Lekarze z Łęcznej mieli już małych pacjentów. Prof. Strużyna nie ukrywa radości, kiedy wspomina Lenkę ze Świdnika, która już po kilku dniach od oparzenia zaczęła się bawić i zapomniała o poparzeniu gorącym płynem. Lekarze przeszczepili jej fragment sztucznego naskórka.
W lipcu w szpitalu w Łęcznej znalazł się 13-miesięczny Marcin z Podlasia, który poparzył się żelazkiem, a niania polała jego ranę wodą wapienną, co jeszcze zwiększyło obrażenia i chłopiec miał oparzenie trzeciego stopnia prawej dłoni. Łęczyńscy lekarze uratowali palce Marcina przeszczepiając mu skórkę pobraną z jego głowy.
Dużą zaletą łęczyńskiej oparzeniówki jest doświadczony personel, który dąży do tego, aby leczenie było jak najmniej inwazyjne oraz nowoczesny i unikalny w skali kraju sprzęt, taki jak aparat do hemodializy.
W łęczyńskim oddziale lekarze będą zajmowali się nie tylko oparzeniami, ale również m. in. przypadkami rozszczepień podniebienia.
Otwarcie dziecięcej oparzeniówki kosztowało 5,5 mln zł, z czego 3 mln pokryła unia w ramach programu Polska - Ukraina – Białoruś.