reklama

Witano go jak biskupa

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Witano go jak biskupa - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościKandydat do Pokojowej Nagrody Nobla, król polskich kolei żelaznych, potentat na skalę europejską. O dobrach Jana Gotlieba Blocha mówiono "Państwo Łęczna".

O przemysłowcu i właścicielu dóbr łęczyńskich, bohaterze wydanej w maju br. biografii opowiada jej autorka, dr Ewa J. Leśniewska (na zdjęciu), historyk, badaczka dziejów ziemiaństwa na Lubelszczyźnie, była kierownik Muzeum Regionalnego w Łęcznej.

W folwarku ludwińskim powstały dwa dwory

Inwestycjami budowlanymi objęto także folwark Stara Wieś i Ludwin. W tym pierwszym wybudowano cały kompleks nowoczesnych, bardzo porządnych, murowanych budynków związanych z hodowlą koni rasy angielskiej i półkrwi oraz z zakładem hippicznym, a także budynki mieszkalne dla ich obsługi. 

W folwarku ludwińskim, w latach 1884-1890, wzniesiono kilka budynków gospodarczych o charakterze magazynowym i inwentarskim oraz dwa dwory. Obydwa istnieją do dzisiaj. Jeden z nich, w guście klasycystycznym, należy do Gminy Ludwin, jest zadbany i stanowi niewątpliwie jej wizytówkę, choć – jak przypuszczam – niewiele osób wie, komu zawdzięcza jego istnienie.

Kolejka wąskotorowa między folwarkami

Niezwykle interesująco przedstawiał się system komunikacji pomiędzy folwarkami. Bloch, cieszący się mianem "króla polskich kolei żelaznych", pobudował w swoim "państwie łęczyńskim" kolejkę wąskotorową, która łączyła folwarki: Zofiówka, Trębaczów, Podzamcze i Stara Wieś. 

Dzięki temu nowatorskiemu rozwiązaniu kosztowny transport konny został zastąpiony transportem kolejowym.

Osobna izba i piec chlebowy dla każdej rodziny

Poprawie uległy też warunki życia stałej służby folwarcznej, dla której wzniesiono kilka budynków mieszkalnych. Na folwarku Podzamcze każda rodzina mieszkała w oddzielnej izbie z komorą, wyposażoną w piec chlebowy. Podkreślam ten fakt, gdyż jeszcze na początku XX stulecia niemal we wszystkich majątkach ziemskich w guberni lubelskiej, dwie obce, zwykle wielopokoleniowe i wielodzietne rodziny, mieszkały w jednej izbie. Tylko w nielicznych majątkach stała służba dworska zajmowała pojedyncze mieszkania. Także posiadanie własnego pieca chlebowego przez każdą rodzinę nie było czymś zwyczajnym. W dobrach, gdzie zasób lasów był niewystarczający lub ich brakowało, piece do pieczenia chleba budowano po jednym na kilka rodzin.

Szkoła elementarna dla dworskich dzieci

Bloch, będąc przekonanym, że nędza i niedola ludu jest wynikiem braku oświecenia, zadbał o edukację dzieci swoich robotników, zakładając na terenie folwarku Podzamcze szkołę elementarną, którą własnym kosztem utrzymywał.

Dworska straż ogniowa

Widomą oznaką stylu zarządzania dobrami Łęczna przez Blocha jest zorganizowanie własnej, dworskiej straży ogniowej, która, notabene, nieraz służyła pomocą przy gaszeniu pożarów w Łęcznej, o czym dowiedzieć się można z ówczesnej prasy lubelskiej. Warto mieć świadomość, że zarówno dworska straż pożarna, jak i szkoła elementarna w dobrach ziemskich Blocha, były zjawiskiem wśród ziemian wyjątkowym.

Przyjaźń Blocha z ks. Wrześniewskim

Sam Bloch też był postacią wyjątkową. Z pochodzenia Żyd, po konwersji ewangelik, co wcale nie przeszkadzało mu uczęszczać do kościoła parafialnego rzymskokatolickiego w Łęcznej i uczestniczyć we mszach świętych. Sprawił sobie – jak przystało na dziedzica - stallę kolatorską, ozdobną, kilkuosobową ławę z wysokim oparciem, zwieńczoną herbem żony i swoim. Stała zwyczajowo w prezbiterium. Szczęśliwie dotrwała do dzisiaj, przed remontem świątyni stała w kaplicy Noskowskich, i jest materialnym świadectwem praktykowania ekumenizmu przez Blocha. Zachowały się przekazy, że Bloch, człowiek o wielkim sercu, filantrop, dawał hojne datki na tace. Co ciekawe, zaprzyjaźnił się z proboszczem, księdzem Bolesławem Wrześniewskim. Zażyłość pomiędzy dziedzicem a plebanem wykraczała poza grunt łęczyński. Ksiądz Wrześniewski bywał częstym gościem u Blochów w Warszawie i żadna wielka uroczystość, jak śluby córek, nie obyła się bez udziału księdza.

Orkiestra dla utalentowanej młodzieży

Jako ciekawostkę dodam, że społecznikowska i charytatywna działalność Blocha znalazła w Łęcznej wyborne pole do działania, a beneficjentami byli mieszczanie łęczyńscy. Chcąc pomóc uzdolnionej muzycznie, a ubogiej młodzieży, założył orkiestrę, która składała się z kilkunastu młodzieńców w wieku 12-15 lat. Opiekę muzyczną sprawował nad nimi czeski kapelmistrz. Utrzymywał ją Bloch wespół z księdzem Wrześniewskim. Muzycy dorabiali sobie "wycieczkami w okolicę na zabawy".

"Witano go jak biskupa"

Inne szczegóły  pomocy – poza wysyłaniem do pożarów w mieście własnej straży ogniowej - nie są znane, a jedynie forma wdzięczności, jaką łęcznianie Blochowi okazywali. Mianowicie, każdy jego przyjazd do dóbr był świętem i "witano go jak biskupa". To określenie pochodzi z ust naocznego świadka. 

Widomym dowodem atencji jaką Blocha darzono, był wieniec przy jego trumnie "od mieszkańców miasta Łęczna". Jedynie łęczyńscy Żydzi jego pomoc odrzucili, gdy ją ofiarował po pożarze synagogi, mając go za apostatę.

Ciąg dalszy opowieści o historii Jana Gotlieba Blocha we "Wspólnocie Łęczyńskiej".

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE