Festyn dożynkowy w Zakrzowie odbył się 14 sierpnia na malowniczym zakrzowskim wzgórzu. Świętowały całe rodziny. Były atrakcje dla dzieci i dorosłych, stoły uginały się pod ciężarem smakołyków przygotowanych przez panie z Koła Gospodyń Wiejskich. Mieszkańcy zaprezentowali dożynkową rekonstrukcję. Pokazali, jak się żniwowało za dawnych lat.
Zaczyna kobieta
- Zgodnie z rytuałem, zaczynała kobieta, podkaszając sierpem kilka garści, dalej mógł już kosić mężczyzna - zaznacza Alina Jońska.
Dlaczego?
- Aby gospodyni objęła gospodarkę swoją zapaską, symbolizującą ochronę i powodzenie, tak przekazali nam dziadkowie - podkreśla.
Stanisław Kuźmicz dodaje, że tradycja wskazywała też jeden jedyny dzień na rozpoczęcie żniw: - Zaczynaliśmy kosić od soboty, bez względu na pogodę. Nikt nie zaczynał żniw od środka tygodnia. Nie ważne, ile by ukosił, to miała być sobota. Tradycyjnie, z pokolenia na pokolenie.
W niedziele gospodarze nie pracowali. Alina Jońska zauważa: - Nawet jeśli była zła pogoda, nie zwożono zboża do gospodarstwa. Teraz to wszystko zanikło.
W dziesiątki i piętnastki
- Wykoszone, pozbierane i powiązane w snopki zboże składano w kupki, zwykle w tzw. dziesiątki, czyli po dziesięć snopków wkoło, żeby schło - wylicza Stanisław Kuźmicz.
- Robili "dziesiątki" ale i "piętnastki" - dodaje Krzysztof Chałupnik, sołtys Zakrzowa i przypomina, że 15 to mendel a 60 - kopa.
- Schło, aż wyschło. Tydzień, czasem dwa. Jak lało, czekało się na pogodę, a żeby zboże nie zamakało, przykrywało się kupkę chochołem - tłumaczy Stanisław Kuźmicz.
Gdy wyschło, nadchodził czas zwózki i młocki.
Co to jest przetak?
Zanim moc dały maszynom najpierw napędzany przez konie kierat, a potem prąd elektryczny, zwiezione do stodół zboże młócono ręcznie.
- Na utwardzonym glinianym klepisku, wszystko było przewracane, rozściełane i młócone - mówi Piotr Wiśniewski. - Później trzeba było to odwiać i zboże gotowe było do młyna.
- Odwiać w rękach za pomocą przetaków, czyli takich okrągłych sit - uzupełnia sołtys Chałupnik.
Oprócz ziarna do młyna na mąkę gospodarze musieli wymłócić też ziarno na zasiew zboża. Do omłotów służyły cepy.
Podczas pokazu Stanisław Kuźmicz i Krzysztof Chałupnik młócili "na dwa".
- Widzieliście zainteresowanie u widzów? - pytamy.
- Ooo, pewnie, dla większości to już zamierzchła przeszłość, a my to robiliśmy, ja kiedyś młóciłem nawet na trzy cepy - mówi Stanisław Kuźmicz.
Gospodarzowi zdarza się używać odziedziczonego cepa także w erze kombajnów.
- Młóci len, bo sieje własny len na swoim polu - zdradza Alina Jońska.
- Czasem też młócę cepem groch, jak chcę, żeby to jak najprędzej zrobić - dodaje Kuźmicz.
CZYTAJ TAKŻE: Wokalista Pięknych i Młodych zamieszkał w Łęcznej
Proste jak budowa cepa
Mieszkańcy Zakrzowa, którzy w dożynkowej rekonstrukcji podjęli się odtworzenia nie tak dawanych przecież realiów pracy w polu, sami ten trud doskonale pamiętają. Pytamy, kiedy wyruszało się w pola.
- Z rosą, jak najwcześniej, skoro świt, żeby w południe przerwać, bo nie dało się wytrzymać z gorąca i pracować w upale - mówi Piotr Wiśniewski.
- Rano łatwiej też dało się zrobić przewrósło, słoma była wilgotniejsza i bardziej elastyczna - tłumaczy sołtys - w południe, w upale, już się kruszyła.
W polu pracowało się od świtu do południa, a potem znowu po obiedzie od około godz. 15 do wieczora. W ubraniach z lnu. Przewiewnych i zabezpieczających przed zadrapaniami. Podstawowe narzędzia to sierp, kosa i cep - na pierwszy rzut oka, dwa kije.
- Cep się składa z czterech części - zaznacza Piotr Wiśniewski. - To trzymak, bijak, dwa kaptury i rzemień. Proste jak budowa cepa.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.