Mieszkają na górze tego budynku, gdzie są pokoje dla gości, w których w wakacje mieszkają m.in. policjanci ochraniający teren pobliskiego jeziora Piaseczno.
Oprócz tego na jeden nocleg w gminnym hotelu nad szkołą w Ludwinie zatrzymało się 18 osób. Ci uchodźcy po odpoczynku pojechali w głąb kraju.
Wójt Ludwina, Andrzej Chabros jest dumny z mieszkańców: - W pomoc zaangażowały się wszystkie jednostki OSP z terenu naszej gminy. Panie z Kół Gospodyń Wiejskich przygotowują dla uchodźców posiłki. Pomaga wielu wolontariuszy, a rodziny z naszej gminy deklarują przyjęcie uchodźców w swoich domach.
Chcą się pomodlić
Do remizy w Kaniwoli przyjechaliśmy w ub. niedzielę po godz. 15. Przebywało w niej wtedy 27 osób, a sześć było w drodze.
Na teren remizy co chwilę podjeżdżają kolejne samochody wypełnione darami. W środku na dużej sali gwar. Mieszkańcy przynoszą rzeczy, które tworzą coraz wyższą i dłuższą górkę. Pytają poprzez tłumaczy, czego jeszcze potrzeba. Biegają dzieci i bawią się przywiezionymi zabawkami. A jest w czym wybierać, od jeździków, piłek i pluszaków po m.in. planszówki.
Oprócz zabawek są ubrania, łóżeczka dziecięce, krzesełka do karmienia... Mieszkańcy Ludwina i okolic wręcz zasypali remizę darami.
Organizatorzy akcji ściągnęli do remizy psychologów. Wielu z przyjezdnych pytało o możliwość pomodlenia się w cerkwi. Dowiadywali się też, gdzie mogą zademonstrować przeciwko wojnie.
CZYTAJ TAKŻE: Uściług, Ukraina: Paczki od wójta Ludwina odebrali uzbrojeni członkowie obrony cywilnej
Z siedmiomiesięcznym synkiem
Udało nam się porozmawiać z młodymi kobietami z zachodniej Ukrainy, które zatrzymały się w Ludwinie z dziećmi.
W najnowszej "Wspólnocie" publikujemy relację Oleksandry Besaraby z Równego, matki pięcioletniej Karoliny i siedmiomiesięcznego Davida, najmłodszego dziecka, zakwaterowanego w remizie OSP Kaniwola.
- Myśleliśmy, że Putin będzie nas tylko straszył i to minie. Nie spodziewaliśmy się wojny. To dla nas szok. Ludzie nam tutaj bardzo pomagają, karmią, dają nam wszystko. Dziękujemy Polakom za tak ciepłe przyjęcie. Musieliśmy uciekać, bo Rosjanie ostrzeliwują punkty wojskowe w naszej okolicy. Trzy razy musieliśmy chować się do schronu. Ciągle wyły syreny. Zabrałam więc siedmiomiesięcznego synka Davida i pięcioletnią córeczkę Karolinę i przyjechaliśmy samochodem do Polski - opowiedziała nam pani Oleksanra.
O swojej sytuacji opowiedziały "Wspólnocie" także Veronica i Iryna z Lubomla (obwód wołyński).
Veronica przyjechała do Kaniwoli z czteroletnią córką Milaną, a Iryna z 15-letnią Katią i 11-letnim Mychajlem. Do Iryny przyjechał już mąż, który pracował w Niemczech, a mąż Veroniki przyjedzie z Włoch (jest kierowcą międzynarodowym).
(…)
WIĘCEJ W PAPIEROWYM WYDANIU WSPÓLNOTY ŁĘCZYŃSKIEJ
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.